piątek, 15 kwietnia 2011

10. O, piękna, co ty taka smutna?

Muzyka: Queen - Another One Bites The Dust.



   Po południu siedząc już z chłopakami w domu oglądałam telewizję rozwalona na całej długości sofy. Grupka krzątała się po całym mieszkaniu.
   Darnell siedział z Vivien w moim pokoju. Kiedy sobie o tym pomyślę to już mnie w środku ściska. Może i zazdrość przeze mnie przemawia, ale już ta sytuacja, świeża sytuacja doprowadza mnie do białej gorączki. Zaczynałam już sądzić, iż odzyskuję brata po tych latach a tu bach! Udawana przyjaciółka robi wszystko abyśmy tylko się nie pogodzili.
   Wywróciłam oczami widząc w filmie całującą się parę. Przełączywszy na program muzyczny przechyliłam głowę na bok przyglądając się lecącemu właśnie teledyskowi, który skądś kojarzyłam - te klatki, twarze. Nie mogłam tylko przyjść co to za piosenka, a tym bardziej kto ją śpiewa.
   Chwilę później uświadomiłam sobie, że mam wyłączony głos w telewizorze. Kiedy go włączyłam huknęło, było tak głośno, że zapewne Nye słyszał to w swoim pokoju. Wsłuchując się w rytm, wstałam pośpiesznie z kanapy i zaczęłam śpiewać oraz tańczyć.

   Wieczorem przy kolacji panowała cicha jak grochem zasiał. Każdy siedział w koncie, nikt się nie odzywał. Akurat siedziałam w swoim pokoju słuchając cicho muzyki. Jedząc kanapki przygotowane przez Nye'a (o dziwo wyszedł ze swojego pokoju na dłużej niż na pięć minut, aż musiałam to zapisać w moim notesie) zastanawiałam się jak wykopać Ivie z naszego życia raz na zawsze. Wiedziałam, że sama nie dam rady wykurzyć brunetki, a chłopaków nie będę prosiła o przysługę, jeszcze chcę mieć moje lakiery przy sobie i nie tylko.
   Nagle usłyszałam dość głośne pukanie do drzwi. Nie odpowiadając wpatrywałam się cały czas w pomarańczowy sufit.
   - Przeszkadzam? - usłyszałam cichy głos kuzyna.
   - A czy kiedykolwiek robiłam coś pożytecznego?
   - W sumie... - zrobił krok do przodu otwierając nieco szerzej czarne drzwi. - Mogę wejść?
   - Jakby nie patrzeć już to zrobiłeś - wywróciwszy oczami usiadłam i wlepiłam swoje błękitnoszare tęczówki w kuzyna. Odchrząknęłam.
   - I po co ten sarkazm? - Dax przekroczył próg i zamknął za sobą drzwi. - Zresztą nieważne. - Usiadł na przeciwko i wywrócił oczami.
   - Cóż cię sprowadza w moje bałaganiarskie progi? - uniosłam brew ku górze.
   - Jednak pasujesz do Roberta. - Kuzyn westchnął ciężko kręcąc głową.
   - I po co ten sarkazm? - Rzuciłam cytując blondyna.
   - Ej, nie przedrzeźniaj mnie! - Uniósł się trochę uśmiechając się ciepło w moim kierunku.
   - Nie trzeba było zaczynać. - wyszczerzyłam się. - Żartowałam. - Wywróciłam oczami i rozciągnęłam się. - O co cho?
   - Chciałem z tobą pogadać o...
   - Jeśli chcesz rozmawiać o Vivien i Darnellu to daruj sobie, Dax. - przerwałam mu lekko poirytowana.
   - Teraz nie. O nich razem i osobno to w najbliższym czasie. - Spojrzał na mnie swoimi przeszywającymi, błękitnymi tęczówkami. - Chciałem porozmawiać o Robie.
   Zmarszczyłam czoło sądząc, że O'Callaghan miał na myśli kogoś innego niż emowca. W tym momencie nie wiedziałam o co może chodzić kuzynowi... Domyślił się, że z punkiem lepiej się dogaduję i planujemy coś przeciwko Ivie?
   - Nie rozumiem... - mruknęłam ledwo słyszalnie.
   - Zauważyłem, że ostatnio lepiej się dogadujecie. - Dax wysunął w zamyśleniu dolną wargę przyglądając mi się uważnie. Uniosłam brew ku górze.
   - I co? Nie wiem czy wiesz, a raczej czy pamiętasz, ale sam często powtarzałeś, że czas zmienia wszystko.
   - Może i zmienia wszystko, ale do tej pory jakoś nie dogadałaś się z Darnellem.
   - Wybacz, ale jak ciągle jest z Vivien... - zacisnęłam zęby, a do oczu zaczęły napływać łzy.
   - Nie siedzą ciągle razem.
   - Skończ Dax! Wiem, że chcesz pomóc, ale ty nic nie rozumiesz. Nic! - Spojrzawszy na kuzyna krzywo przegryzłam dolną wargę. - Proszę, wyjdź.
   Usłyszałam skrzypiące kości blondyna, gdy wstawał. Następnie zaszurał leniwie nogami i wyszedł bez słowa.
   Wstałam pośpiesznie i podeszłam do okna. Poczułam jak po policzkach leciały mi ciepłe łzy, a widoczność została ograniczona do minimum co spowodowało, że opadłam się dłońmi o parapet.

   Ciepłe promienie słońca wpadły do mojego pokoju rozświetlając nawet najciemniejszy zakamarek pomieszczenia. Otworzyłam leniwie powieki, a jaskrawe światło strasznie oślepiało mnie. Usiadłam na łóżku opierając się plecami o czarną ścianę. Rozejrzałam się po pokoju - materac na którym spała Vivien zniknął. Mimowolnie zmarszczyłam czoło, spojrzałam przed siebie i potarłam oczy wierzchem dłoni.
   Zsunęłam się z łóżka, poczłapałam do szafki i wyjęłam z niej bieliznę, morowe szorty i czarną bluzkę z krótkim rękawkiem. Podeszłam do drzwi  i wyszłam na zimny korytarz. Kiedy podeszłam do łazienki drzwi były zamknięte. Westchnęłam unosząc głowę i opierając się ramieniem o ścianę.
   Kwadrans później z łazienki wyszedł zaspany Ephraim. Uniosłam brew przyglądając się chłopakowi - włosy sterczały mu na wszystkie strony świata, miał na sobie piżamę w słodkie świnki i był strasznie blady.
   - A tobie co się stało? - spytałam oschle.
   - Chyba to przez wczorajszy konkurs Jerome'ego.
   - Niech zgadnę - spojrzałam na niego znacząco. - Alkohol?
   - Niestety - westchnął łapiąc się za głowę.
   - Idź do pokoju, zrobię ci miętowej herbaty.
   W odpowiedzi uśmiechnął się blado i zniknął w swoim pokoju. Weszłam do łazienki. Po położeniu rzeczy na pralce weszłam pod prysznic.
   Ubrałam się pośpiesznie, uczesałam włosy w koński ogon i umalowałam się delikatnie. Wychodząc z toalety natrafiłam na Jerome'ego.
   - O, piękna, co ty taka smutna? - uśmiechnął się łobuzersko.
   - Nie udawaj, że cię to interesuje - spojrzałam na niego gniewnie.
   - Mieszkasz tu, więc interesuje mnie wszystko.
   - Jerome, nie mam nastroju do niczego. Daj sobie siana.
   - Hm... - przybliżył się do mnie spoglądając w moje oczy. Zmarszczyłam czoło. - Kobiety, cóż z wami się ma. Kto was zrozumie?
   Wywróciłam oczami spoglądając w bok. Doszedł do mnie zapach alkoholu. Szturchnęłam chłopaka w brzuch i zmierzyłam w stronę schodów. Weszłam do kuchni w której był Dax. Podeszłam do kuchenki i podpaliłam gaz pod żółtym czajnikiem. Wyjęłam z szafki dwa kubki. Do jednego kubka wrzuciłam saszetkę z miętową herbatą, a do drugiego nasypałam rozpuszczajlej kawy.
   - Wszystko dobrze? - spytał nagle blondyn.
   - Tak. Czemu pytasz? - Odwróciłam się do niego opierając się łokciami o blat.
   - Później dziś wstałaś, wyglądasz na zmęczoną i... - przechylił głowę na bok. - Płakałaś?
   - Zdaje ci się. - uśmiechnęłam się blado. - Jestem ostatnio przemęczona i bez życia, tyle.
   - Och, nie podoba mi się to.
   - Przesadzasz jak zawsze.
   Dłuższą ciszę przerwał gwizdek czajnika. Wyłączyłam gaz i wlałam wrzątek do kubków. Dodatkowo wyjęłam byle jaki spodeczek i zakryłam nim herbatę Ephraima. Wzięłam swoją kawę i usiadłam na przeciwko kuzyna. Posłodziłam gorący napój i dolałam mleka.
   - Pewnie już zauważyłaś, że Ivie wyniosła się już. - Dax starał się nawiązać ze mną jakąś konwersację.
   - Ta. Materac pusty - wzruszyłam beznamiętnie ramionami. - I jakoś mnie to specjalnie nie ruszyło.
   - Darnell ją wygonił, znaczy wyrzucił.
   - Co? - Uniosłam wzrok na kuzyna, a serce zaczęło mi bić jak oszalałe, nie wiem nawet z jakiego powodu. - Przecież tak ją kocha... - mruknęłam ironicznie.
   - Powiedziała Darnellowi o swojej ciąży Ucieszył się, ale gdy zobaczył te zdjęcia z telefonu Romie'ego, i że Ivie bierze tabletki antykoncepcyjne... - pokręcił głową urywając zdanie.
   - Chwila - pokręciłam głową aby wszystko w umyśle poukładać. Spojrzałam w błękitne oczy blondyna, które były ewidentnie bez wyrazu. - Jerome pokazał mu zdjęcia? Wyraźnie zakazałam mu tego robić. Co za imbecyl! - walnęłam się dłonią w twarz.
   - Wiedziałaś o tym wszystkim? - Dax zdziwił się.
   - Sama robiłam te zdjęcia, a co do tej ciązy... - upiłam łyk kawy i westchnęłam. - Nie sądziłam, że może być w ciąży. Wcale w to nie wierzyłam. Dax, ona chciała go tylko i wyłącznie usidlić. Jest zdolna nawet do tego... Gdyby nie ona, to może...
   - Pogodziłabyś się z Darnee?
   Spojrzałam na niego, a w odpowiedzi delikatnie się uśmiechnęłam. Wzięłam jeszcze kilka łyków napoju i wstałam od stołu. Zwinnym ruchem wzięłam do ręki kubek z herbatą dla Beska.
   - Dla kogo to? - Blondyn ruchem głowy wskazał na naczynie w mojej dłoni.
   - To dla Ephraima, źle się chłopina czuje. - westchnęłam.
   - Nie ma chłopak głowy - zadrwił łobuzersko się uśmiechając.
   Uniosłam brew podchodząc do framugi:
   - I kto to mówi.
   Zaśmiałam się pod nosem wychodząc z kuchni. Weszłam po schodach na górę starając się nie rozlać herbaty. W całym domu panowała grobowa cisza co w ostatnim czasie nie zdarzało się prawie wcale.
   Bez pukania weszłam do pokoju szatyna - jaskrawy a za razem ciepły kolor ścian, porządek, wszystko na miejscu. Uśmiechnęłam się mimowolnie wiedząc, że nie tylko mój brat i kuzyn są pedantami, bynajmniej za takich ich uważam.
   Ephraim leżał w łóżku przykryty po czubek głowy. Kubek z herbatą postawiłam na nocnym stoliku, na której znajdowała się książka. Wzięłam ją do ręki i przeczytałam tytuł „Osaczona”. Mówił mi coś ten tytuł, ale nie mogłam dość skąd go znam.
   Usiadłam na fotelu zaczynając czytać książkę chłopaka. Dłuższą chwilę później szatyn poruszył się. Zamknęłam książkę i odłożyłam ją na biurko, zostawiając ją tak jak Ephraim. Chłopak usiadł przykrywając się kołdrą aż po szyję. Uśmiechnęłam się lekko.
   - Jak siię czujesz? - spytałam z troską.
   - Trochę lepiej. - powiedział słabo. - Dzięki za herbatę.
   - Nie ma za co. Tylko ty piłeś z Jerome'em czy jeszcze ktoś?
   - Nye.
   - U, a cóż mu się stało? - zaśmiałam się cicho.
   - Samotność. - Wziął kubek i upił łyka herbaty. - Darnell też pił mówiąc coś o Vivien, ale nie pamiętam co.
   Zrobiłam zdziwioną minę przyglądając się chłopakowi. Spuściłam wzrok w zamyśleniu. Pierwszy raz słyszałam, żeby Darnell kiedykolwiek pił. Najbardziej zaciekawił mnie fakt, że mój brat mówił coś o Viv i to, że ją wyrzucił. Musiało coś się stać, czułam to głęboko w sercu.
   - Szkoda, że niczego się od ciebie nie dowiem - szepnęłam krzywiąc się lekko.
   - Od Nye'a też się niczego nie dowiesz. - Ephraim zakasłał a następnie ziewnął. - Ale możesz spytać Roba. Trzeźwy był, na dodatek siedział obok twego brata.
   - Przy okazji go zapytam. - Uśmiechnęłam się delikatnie. Wstałam z fotela, podeszłam do szatyna i poklepałam go po głowie. - Kuruj się, niedługo pewnie macie koncert. - Puściłam perskie oko w jego kierunku o wyszłam z jego pokoju.
   Ponownie zeszłam na dół, weszłam do salonu gdzie, o dziwo, nie było nikogo. Pokręciłam głową, usiadłam po turecku na kanapie i włączyłam sobie telewizor. Leciał właśnie jeden z moich ulubionych niemieckich seriali - „Kobra - wydział specjalny”. Jak zawsze oglądałam go z największą uwagą na jaką było mnie stać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz