Muzyka: Queen - Another One Bites The Dust.
Po południu siedząc już z chłopakami w domu oglądałam telewizję rozwalona na całej długości sofy. Grupka krzątała się po całym mieszkaniu.
Darnell siedział z Vivien w moim pokoju. Kiedy sobie o tym pomyślę to już mnie w środku ściska. Może i zazdrość przeze mnie przemawia, ale już ta sytuacja, świeża sytuacja doprowadza mnie do białej gorączki. Zaczynałam już sądzić, iż odzyskuję brata po tych latach a tu bach! Udawana przyjaciółka robi wszystko abyśmy tylko się nie pogodzili.
Wywróciłam oczami widząc w filmie całującą się parę. Przełączywszy na program muzyczny przechyliłam głowę na bok przyglądając się lecącemu właśnie teledyskowi, który skądś kojarzyłam - te klatki, twarze. Nie mogłam tylko przyjść co to za piosenka, a tym bardziej kto ją śpiewa.
Chwilę później uświadomiłam sobie, że mam wyłączony głos w telewizorze. Kiedy go włączyłam huknęło, było tak głośno, że zapewne Nye słyszał to w swoim pokoju. Wsłuchując się w rytm, wstałam pośpiesznie z kanapy i zaczęłam śpiewać oraz tańczyć.
Wieczorem przy kolacji panowała cicha jak grochem zasiał. Każdy siedział w koncie, nikt się nie odzywał. Akurat siedziałam w swoim pokoju słuchając cicho muzyki. Jedząc kanapki przygotowane przez Nye'a (o dziwo wyszedł ze swojego pokoju na dłużej niż na pięć minut, aż musiałam to zapisać w moim notesie) zastanawiałam się jak wykopać Ivie z naszego życia raz na zawsze. Wiedziałam, że sama nie dam rady wykurzyć brunetki, a chłopaków nie będę prosiła o przysługę, jeszcze chcę mieć moje lakiery przy sobie i nie tylko.
Nagle usłyszałam dość głośne pukanie do drzwi. Nie odpowiadając wpatrywałam się cały czas w pomarańczowy sufit.
- Przeszkadzam? - usłyszałam cichy głos kuzyna.
- A czy kiedykolwiek robiłam coś pożytecznego?
- W sumie... - zrobił krok do przodu otwierając nieco szerzej czarne drzwi. - Mogę wejść?
- Jakby nie patrzeć już to zrobiłeś - wywróciwszy oczami usiadłam i wlepiłam swoje błękitnoszare tęczówki w kuzyna. Odchrząknęłam.
- I po co ten sarkazm? - Dax przekroczył próg i zamknął za sobą drzwi. - Zresztą nieważne. - Usiadł na przeciwko i wywrócił oczami.
- Cóż cię sprowadza w moje bałaganiarskie progi? - uniosłam brew ku górze.
- Jednak pasujesz do Roberta. - Kuzyn westchnął ciężko kręcąc głową.
- I po co ten sarkazm? - Rzuciłam cytując blondyna.
- Ej, nie przedrzeźniaj mnie! - Uniósł się trochę uśmiechając się ciepło w moim kierunku.
- Nie trzeba było zaczynać. - wyszczerzyłam się. - Żartowałam. - Wywróciłam oczami i rozciągnęłam się. - O co cho?
- Chciałem z tobą pogadać o...
- Jeśli chcesz rozmawiać o Vivien i Darnellu to daruj sobie, Dax. - przerwałam mu lekko poirytowana.
- Teraz nie. O nich razem i osobno to w najbliższym czasie. - Spojrzał na mnie swoimi przeszywającymi, błękitnymi tęczówkami. - Chciałem porozmawiać o Robie.
Zmarszczyłam czoło sądząc, że O'Callaghan miał na myśli kogoś innego niż emowca. W tym momencie nie wiedziałam o co może chodzić kuzynowi... Domyślił się, że z punkiem lepiej się dogaduję i planujemy coś przeciwko Ivie?
- Nie rozumiem... - mruknęłam ledwo słyszalnie.
- Zauważyłem, że ostatnio lepiej się dogadujecie. - Dax wysunął w zamyśleniu dolną wargę przyglądając mi się uważnie. Uniosłam brew ku górze.
- I co? Nie wiem czy wiesz, a raczej czy pamiętasz, ale sam często powtarzałeś, że czas zmienia wszystko.
- Może i zmienia wszystko, ale do tej pory jakoś nie dogadałaś się z Darnellem.
- Wybacz, ale jak ciągle jest z Vivien... - zacisnęłam zęby, a do oczu zaczęły napływać łzy.
- Nie siedzą ciągle razem.
- Skończ Dax! Wiem, że chcesz pomóc, ale ty nic nie rozumiesz. Nic! - Spojrzawszy na kuzyna krzywo przegryzłam dolną wargę. - Proszę, wyjdź.
Usłyszałam skrzypiące kości blondyna, gdy wstawał. Następnie zaszurał leniwie nogami i wyszedł bez słowa.
Wstałam pośpiesznie i podeszłam do okna. Poczułam jak po policzkach leciały mi ciepłe łzy, a widoczność została ograniczona do minimum co spowodowało, że opadłam się dłońmi o parapet.
Ciepłe promienie słońca wpadły do mojego pokoju rozświetlając nawet najciemniejszy zakamarek pomieszczenia. Otworzyłam leniwie powieki, a jaskrawe światło strasznie oślepiało mnie. Usiadłam na łóżku opierając się plecami o czarną ścianę. Rozejrzałam się po pokoju - materac na którym spała Vivien zniknął. Mimowolnie zmarszczyłam czoło, spojrzałam przed siebie i potarłam oczy wierzchem dłoni.
Zsunęłam się z łóżka, poczłapałam do szafki i wyjęłam z niej bieliznę, morowe szorty i czarną bluzkę z krótkim rękawkiem. Podeszłam do drzwi i wyszłam na zimny korytarz. Kiedy podeszłam do łazienki drzwi były zamknięte. Westchnęłam unosząc głowę i opierając się ramieniem o ścianę.
Kwadrans później z łazienki wyszedł zaspany Ephraim. Uniosłam brew przyglądając się chłopakowi - włosy sterczały mu na wszystkie strony świata, miał na sobie piżamę w słodkie świnki i był strasznie blady.
- A tobie co się stało? - spytałam oschle.
- Chyba to przez wczorajszy konkurs Jerome'ego.
- Niech zgadnę - spojrzałam na niego znacząco. - Alkohol?
- Niestety - westchnął łapiąc się za głowę.
- Idź do pokoju, zrobię ci miętowej herbaty.
W odpowiedzi uśmiechnął się blado i zniknął w swoim pokoju. Weszłam do łazienki. Po położeniu rzeczy na pralce weszłam pod prysznic.
Ubrałam się pośpiesznie, uczesałam włosy w koński ogon i umalowałam się delikatnie. Wychodząc z toalety natrafiłam na Jerome'ego.
- O, piękna, co ty taka smutna? - uśmiechnął się łobuzersko.
- Nie udawaj, że cię to interesuje - spojrzałam na niego gniewnie.
- Mieszkasz tu, więc interesuje mnie wszystko.
- Jerome, nie mam nastroju do niczego. Daj sobie siana.
- Hm... - przybliżył się do mnie spoglądając w moje oczy. Zmarszczyłam czoło. - Kobiety, cóż z wami się ma. Kto was zrozumie?
Wywróciłam oczami spoglądając w bok. Doszedł do mnie zapach alkoholu. Szturchnęłam chłopaka w brzuch i zmierzyłam w stronę schodów. Weszłam do kuchni w której był Dax. Podeszłam do kuchenki i podpaliłam gaz pod żółtym czajnikiem. Wyjęłam z szafki dwa kubki. Do jednego kubka wrzuciłam saszetkę z miętową herbatą, a do drugiego nasypałam rozpuszczajlej kawy.
- Wszystko dobrze? - spytał nagle blondyn.
- Tak. Czemu pytasz? - Odwróciłam się do niego opierając się łokciami o blat.
- Później dziś wstałaś, wyglądasz na zmęczoną i... - przechylił głowę na bok. - Płakałaś?
- Zdaje ci się. - uśmiechnęłam się blado. - Jestem ostatnio przemęczona i bez życia, tyle.
- Och, nie podoba mi się to.
- Przesadzasz jak zawsze.
Dłuższą ciszę przerwał gwizdek czajnika. Wyłączyłam gaz i wlałam wrzątek do kubków. Dodatkowo wyjęłam byle jaki spodeczek i zakryłam nim herbatę Ephraima. Wzięłam swoją kawę i usiadłam na przeciwko kuzyna. Posłodziłam gorący napój i dolałam mleka.
- Pewnie już zauważyłaś, że Ivie wyniosła się już. - Dax starał się nawiązać ze mną jakąś konwersację.
- Ta. Materac pusty - wzruszyłam beznamiętnie ramionami. - I jakoś mnie to specjalnie nie ruszyło.
- Darnell ją wygonił, znaczy wyrzucił.
- Co? - Uniosłam wzrok na kuzyna, a serce zaczęło mi bić jak oszalałe, nie wiem nawet z jakiego powodu. - Przecież tak ją kocha... - mruknęłam ironicznie.
- Powiedziała Darnellowi o swojej ciąży Ucieszył się, ale gdy zobaczył te zdjęcia z telefonu Romie'ego, i że Ivie bierze tabletki antykoncepcyjne... - pokręcił głową urywając zdanie.
- Chwila - pokręciłam głową aby wszystko w umyśle poukładać. Spojrzałam w błękitne oczy blondyna, które były ewidentnie bez wyrazu. - Jerome pokazał mu zdjęcia? Wyraźnie zakazałam mu tego robić. Co za imbecyl! - walnęłam się dłonią w twarz.
- Wiedziałaś o tym wszystkim? - Dax zdziwił się.
- Sama robiłam te zdjęcia, a co do tej ciązy... - upiłam łyk kawy i westchnęłam. - Nie sądziłam, że może być w ciąży. Wcale w to nie wierzyłam. Dax, ona chciała go tylko i wyłącznie usidlić. Jest zdolna nawet do tego... Gdyby nie ona, to może...
- Pogodziłabyś się z Darnee?
Spojrzałam na niego, a w odpowiedzi delikatnie się uśmiechnęłam. Wzięłam jeszcze kilka łyków napoju i wstałam od stołu. Zwinnym ruchem wzięłam do ręki kubek z herbatą dla Beska.
- Dla kogo to? - Blondyn ruchem głowy wskazał na naczynie w mojej dłoni.
- To dla Ephraima, źle się chłopina czuje. - westchnęłam.
- Nie ma chłopak głowy - zadrwił łobuzersko się uśmiechając.
Uniosłam brew podchodząc do framugi:
- I kto to mówi.
Zaśmiałam się pod nosem wychodząc z kuchni. Weszłam po schodach na górę starając się nie rozlać herbaty. W całym domu panowała grobowa cisza co w ostatnim czasie nie zdarzało się prawie wcale.
Bez pukania weszłam do pokoju szatyna - jaskrawy a za razem ciepły kolor ścian, porządek, wszystko na miejscu. Uśmiechnęłam się mimowolnie wiedząc, że nie tylko mój brat i kuzyn są pedantami, bynajmniej za takich ich uważam.
Ephraim leżał w łóżku przykryty po czubek głowy. Kubek z herbatą postawiłam na nocnym stoliku, na której znajdowała się książka. Wzięłam ją do ręki i przeczytałam tytuł „Osaczona”. Mówił mi coś ten tytuł, ale nie mogłam dość skąd go znam.
Usiadłam na fotelu zaczynając czytać książkę chłopaka. Dłuższą chwilę później szatyn poruszył się. Zamknęłam książkę i odłożyłam ją na biurko, zostawiając ją tak jak Ephraim. Chłopak usiadł przykrywając się kołdrą aż po szyję. Uśmiechnęłam się lekko.
- Jak siię czujesz? - spytałam z troską.
- Trochę lepiej. - powiedział słabo. - Dzięki za herbatę.
- Nie ma za co. Tylko ty piłeś z Jerome'em czy jeszcze ktoś?
- Nye.
- U, a cóż mu się stało? - zaśmiałam się cicho.
- Samotność. - Wziął kubek i upił łyka herbaty. - Darnell też pił mówiąc coś o Vivien, ale nie pamiętam co.
Zrobiłam zdziwioną minę przyglądając się chłopakowi. Spuściłam wzrok w zamyśleniu. Pierwszy raz słyszałam, żeby Darnell kiedykolwiek pił. Najbardziej zaciekawił mnie fakt, że mój brat mówił coś o Viv i to, że ją wyrzucił. Musiało coś się stać, czułam to głęboko w sercu.
- Szkoda, że niczego się od ciebie nie dowiem - szepnęłam krzywiąc się lekko.
- Od Nye'a też się niczego nie dowiesz. - Ephraim zakasłał a następnie ziewnął. - Ale możesz spytać Roba. Trzeźwy był, na dodatek siedział obok twego brata.
- Przy okazji go zapytam. - Uśmiechnęłam się delikatnie. Wstałam z fotela, podeszłam do szatyna i poklepałam go po głowie. - Kuruj się, niedługo pewnie macie koncert. - Puściłam perskie oko w jego kierunku o wyszłam z jego pokoju.
Ponownie zeszłam na dół, weszłam do salonu gdzie, o dziwo, nie było nikogo. Pokręciłam głową, usiadłam po turecku na kanapie i włączyłam sobie telewizor. Leciał właśnie jeden z moich ulubionych niemieckich seriali - „Kobra - wydział specjalny”. Jak zawsze oglądałam go z największą uwagą na jaką było mnie stać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz