czwartek, 26 maja 2011

11. Gdyby głupota miała skrzydła, odleciałaby jak gołębica srając dosłownie na wszystko.

Muzyka: My Chemical Romance - Bulletproof Heart.



   Usłyszałam głośne chrapanie starając się również nie otwierać oczu, ale w końcu nie wytrzymałam. Rozejrzałam się i zauważyłam, że zostałam przykryta kocem, a telewizor był wyłączony.
   Och, jak miło. Uniosłam brew ze zdziwieniem oraz lekkim rozbawieniem. Tak czy siak coś mi nie grało - było zbyt cicho. Rozległo się donośne chrumknięcie. Mimowolnie usiadłam na kanapie i wlepiłam wzrok w śpiącego na niewielkim fotelu chłopaka z głową przechyloną na bok.
   - Oj - wyrwało mi się cicho.
   Przyjrzałam się chłopakowi i westchnęłam. Nagle poczułam jakby Rob mnie śledził - był wszędzie tam gdzie ja (pomijając oczywiście to, iż mieszkaliśmy pod jednym dachem), gdzie spojrzałam tam właśnie on. Możliwe, że oglądam za dużo filmów sensacyjnych, kryminalnych i tych innych. I prawdopodobnie idzie mi już na psychikę, co by nikogo nie zdziwiło.
   Pokręciłam głową biorąc do ręki poduszkę na której spałam. Rzuciłam nią w punka. Ten pomachał nogami a następnie spadł z wygodnego siedliska. Widząc to zakryłam dłońmi usta starając się opanować nagły napad śmiechu. Rob spojrzał w moją stronę ospałymi, zielonymi tęczówkami.
   - Dzięki - sapnął podnosząc się leniwie z podłogi.
   - Dzięki - zacytowałam chłopaka śmiejąc się teatralnie i rozciągając się. - Co tak cicho?
   - Teraz to żeś pojechała. - Rob zrobił minę zbitego pieska. - Przecież jest czwarta nad ranem, wybacz. - Ruchem głowy wskazał na zegar znajdujący się nieopodal telewizora. Wskazywał za dwie czwarta. - Poza tym Jerome namówił chłopaków na wyjście do klubu.
   - A ty zostałeś? - Uśmiechnęłam się lekko w jego stronę. - Gdzie to zapisać?
   - Ephraim ze względu na to, że źle się czuje też nie poszedł. - Wywrócił oczami po czym beznamiętnie wzruszyła ramionami.
   - Wiem. Zanosiłam mu herbatę. - Przejechałam dłonią po twarzy równocześnie kręcąc głową. Kątem oka zauważyłam jak brunet się skrzywił. - A tobie co?
   - Mm - mruknął przegryzając dolną wargę. - Ujmę to w ten sposób, nie wchodź do jego pokoju.
   - Aż tak źle?
   - Mało powiedziane.
   Otworzył szeroko usta po czym ziewnął. Machnęłam na niego ręką. Wstałam leniwie z kanapy i ruszyłam w stronę przedpokoju. Rob natomiast nadal siedział w fotelu szykując się do dalszej drzemki. Westchnąłem wchodząc do kuchni i wyjmując z lodówki kawałek kabanosa i ogórka kiszonego. Usiadłam przy stole wpatrując się leniwie w okno z granatowym odcieniem po drugiej stronie.
   Około godziny dziewiątej usłyszałam powolne schodzenie po schodach. Od razu na myśl przyszedł mi Ephraim. I jak się później okazało był to właśnie on. Mina chłopaka wskazywała na to, iż najchętniej poszedłby spać, ale woli pomęczyć swoje ciało, aby sobie coś udowodnić. Doprawdy, bardziej egoistycznej i masochistycznej osoby (prócz mnie, oczywiście) nie widziałam w swoim krótkim żywocie.
   - Siemasz bejbe, jak się czujesz? - Skinęłam na niego głową biorąc do ręki nóż.
   - Cześć - przywitał się niechętnie. - Trochę lepiej. Radzę ci nie pij bimbru, wódki i whisky. -  Usiadł przy stole opierając głowę na dłoniach.
   Wywróciłam oczami i zaczęłam kroić kiełbasę w plasterki. Nastała trochę niezręczna cisza. Jak ja nienawidzę ciszy, a niech to!
   Zaczęłam zastanawiać się co się dzieje z pokręconą częścią paczki. Przeszedł mnie zimny dreszcz mając równocześnie nadzieję, że nic im się nie stało. Usłyszałam przekręcający klucz w zamku. Podskoczyłam zdziwiona upuszczając nóż na kafelki i wzrok wbijając w siedzącego Beksa, który jednak miał nietęgą minę.
   - Boże, Sannie...
   - Czepiasz się, Eph. - machnęłam na niego. Wyszłam pośpiesznie na korytarz. Zaplotłam dłonie na piersi i spoważniałam na twarzy. Kiedy zauważyłam czuprynę Daxa fuknęłam cicho, potem również na Nye'a, Jerome'a i Darnella.
   Śmiali się, obijali o ściany. Nie wiedzieć czemu ten widok strasznie mnie irytował, zapewne jakiś uraz z dzieciństwa, psia kurka mać. A no tak, ojciec pił, a matka została przy nim ze względu na nas, doprawdy życie jak w Madrycie. Ale nie ma co rozpamiętywać, było minęło. No masz, jeszcze Vivien mi się przypomniała, a nie ma jej z nami od... Jednego dnia? Może od dwóch, jejku, chyba pójdę się leczyć, chociaż nie mam na co.
   Jerome wraz z Nye'em poszli do swoich pokoi. Darnell poszedł do salonu, ciekawe czy przypadkiem nie obudzi Roba. Natomiast Dax... Dax stanął przede mną z szerokim uśmiechem chwiejąc się na wszystkie strony świata, a nie, przepraszam to były jego włosy. Uśmiechał się tak nie naturalnie szeroko, aż miałam ochotę walnąć go patelnią albo tłuczkiem do mięsa.
   - Z tobą aby wszystko w porządku? - uniosłam brew wpatrując się w kuzyna.
   - W jak najlepszym. - uśmiechnął się od ucha do ucha. - Wypiłem dziesięć piw i żyję! - klasnął w dłonie przechylając się w moją stronę.
   - U. Dax przekroczył swój własny limit. - wywróciłam oczami.
   W głębi ducha jakoś mnie to cieszyło. Widząc katującego się przez miesiąc blondasa, po prostu zacznę już szykować popcorn. Doprawdy, najlepszy spektakl na jakim w życiu bywałam.
   - A ja ustalałem jakiś limit?
   - Pięć maksimum. - Przyłożyłam dłoń do swojej twarzy i pokręciłam głową. - Idź lepiej do siebie.
   - Ale wiesz... - przybliżył się do mnie i zaczął chichotać jak małe dziecko. - Powiem ci coś później, ale teraz... - Nim dokończył zdanie znalazł się już na podłodze i chrapał.
   Usłyszałam głośne jęknięcie z salonu. Czyżby mała rozróba? Gdyby Jerome teraz smacznie nie kimał, pewnie by przyleciał, ba, na dodatek oburzony, że wszyscy nie chcą się z nim bawić. Jej, dziecinne myślenie, chociaż...
   Przyłożyłam głowę do futryny zaglądając równocześnie do salonu. Darnell leżał na kanapie wierzgając nogami w każdą stronę, aż strach podchodzić. A Rob spał jakby gdyby nigdy nic. Też bym tak chciała, oj, i to jak bardzo. Pioruna, marzę o niemożliwym, kurcze.

   Po południu wraz z Ephraimem i Robertem oglądaliśmy w salonie telewizję. Kuzyn i brat znajdowali się już w swoich pokojach - każdy z czwórki, która wróciła parę godzin temu śpi jak niedźwiedź podczas snu zimowego. Jakoś nas to nie zdziwiło, mnie to już szczególnie, bo mnie już rzadko co dziwi. Najwyraźniej zboczenie zawodowe, ot co.
   Siedząc w fotelu spojrzałam na chłopaków - Rob właśnie położył głowę na ramieniu szatyna. Przyznaję, że nawet słodko to wyglądało. Nawet homoseksualiści potrafią być fajni, mimo swojej inności seksualnej, chociaż mnie to tam i tak nie przeszkadza.
   - Nie za wygodnie?
   - Nie - mruknął Robert i ziewnął szeroko.
   - Nie mów, że dalej byś spał, bo spadnę. - Spojrzałam na niego z poważną miną.
   Spał nie wiadomo ile i jeszcze mu się chce? Cholera, dobre sobie.
   - Wybacz, po tym jak mnie śmiertelnie potraktowałaś poduszką o czwartej rano to trudno było mi się pozbierać, wybacz. - Punk usiadł prosto karcąc mnie wzrokiem.
   Trzy zero dla mnie, ha! Uśmiechnęłam się do siebie na samą myśl, że panicz Wymalowane Oko jest poirytowany. Nie wyobraża sobie nawet jak mnie to motywuje do dalszego wkurzania wszystkich dookoła, łącznie ze mną.
   - Co ty masz z tym 'wybacz'? - Spytał Ephraim chowając twarz w poduszkę. Zaczął się bać czy bał się raczej tego, iż parsknie takim śmiechem, że dostanie łomot jakiego w życiu nie dostał?
   - Zboczenie zawodowe - odpowiedział rozpromieniony.
   Jeśli to jest zboczenie zawodowe to już zaczynam się bać co ma Dax. Seks zawodowy? Nie, raczej nie. Chociaż... kto tam wie tancerzy. Chyba zrobię z niego inwalidę. Nawet niezły patent.
   Ephraim z przestrachem na twarzy przyłożył dłonie do policzków - załamał się chłopaczyna. Ciekawa jestem czy głupotą gadką Roberta czy też jego promieniejącym czasami idiotyzmem?
   - Czym się załamałeś, Ephi?
   - Lady GaGa leci! - ryknął piskliwie. Schował twarz w dłoniach kręcąc równocześnie głową. - Ale-Alejandro. - mlasnął.
   Z Robem spojrzeliśmy po sobie po czym spojrzeliśmy bardzo zdziwieni na szatyna.
   - A wydawało mi się, że ją lubisz. - Wtrącił punk wstając z kanapy jak oparzony.
   - Bo ją lubię, szczególnie tą piosenkę. - Klasnął w dłonie po czym wstał i zaczął wywijać tyłkiem na wszystkie możliwe strony.
   Nie ma co, Epraim nadaje się do cyrku, a może tylko mi się wydaje? Pomijając - do pokoju wszedł Jerome i na wejściu zaczął się śmiać z młodego. Cóż, na jego widok i tak każdy się śmieje, więc nie dziwota z jego reakcji.
   - Stary, co ty odpierdzielasz? - Zapytał mulat przez śmiech. Skulił się podpierając framugi drzwi.
   Szkoda, że nie mam kamery. Miałabym ciekawą historię do pokazania swoim wnukom. Tak, pierw trzeba mieć dzieci, aby i one miały dzieci. Ciekawa sugestia, ale wypowiedziana przeze mnie i w prawdzie bez sensu, a niech mnie diabli.
   - Ma ktoś kamerę? Nada się to na „żenadę” roku. - Wtrącił Rob patrząc cały czas to na Jerome'a, to na Ephraima.
   - Nie skomentuję tego - odezwałam się kręcąc głową i robiąc z ust cienką linię. - Gdyby głupota miała skrzydła, odleciałaby jak gołębica srając dosłownie na wszystko. - mruknęłam do siebie.

   Wieczorem będąc w swoim pokoju i jak zawsze słuchając muzyki w słuchawkach od mp4 zaczęłam tańczyć. No bo cóż innego pozostaje takiej osobie z ADHD i Bóg wie czym jeszcze? Taniec nas wyzwoli, więc dajmy się ponieść. Niech to będzie stu procentowa gra emocji, uczuć i namiętności. Dobra, może przesadzam, ale co róż zawsze to wpada mi do głowy. Dziwactwo jest chyba rodzinne... Wiedziałam, iż drzwi do mojego pokoju są otwarte na oścież (z resztą jak zawsze) i zbytnio nie robiło mi to, że któryś z chłopaków mógłby mnie zobaczyć, w końcu co w tym dziwnego? Zaczęłam również po cichu śpiewać, co robiłam zawsze - lepiej mi się wtedy tańczy.
   Kończąc jedną z ponad tysięcy piosenek na tym ośmiogigowym sprzęcie (chociaż nie wiem nawet czy tyle ma) przystanęłam zwrócona ku drzwiom w których stał Dax. Zdziwiłam się trochę, a do niedawna spał smacznie w łóżku lecząc swojego kaca.
   - Uu, widzę, że lepiej się pan blondi już czuje.
   - Dobra, dobra. - Uśmiechnął się szyderczo. - Wypiłem tylko dwa.
   Uniosłam brew w niedowierzaniu. Jak on wypił tylko dwa piwa, to pozdrawiam już tych, którzy po jednym leżą jak dłudzy:
   - Dobra, dobra - sarknęłam. - Cóż cię sprowadza?
   - Wychodzimy całą szóstką, więc masz całą chatę dla siebie. - Puścił perskie oczko w moim kierunku i prychnął. - I przy okazji mogłabyś poćwiczyć jakiś układ graficzny jakiegoś tam twojego zespołu.
   - Chciałbyś, co? Poza tym nie wiem czy będzie mi się chciało. - Wyszczerzyłam się, a kuzyn poszedł na dół.
   Usłyszałam trzaskanie drzwiami frontowymi. Normalnie zaczęłabym szaleć jak nie wiem co, ale ze względu na to, że zbytnio mi się nie chce to położyłam się na łóżku ponownie włączając muzykę z odtwarzacza. Po niedługiej chwili odpłynęłam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz