wtorek, 2 kwietnia 2013
23. Idzie panienka z okienka z różowym welonem!
Muzyka: The Script - Before The Worst
/ perspektywa Daxa.
Chodziliśmy jeszcze trochę po dworze i wygłupialiśmy się. Oczywiście z Robem szliśmy z tyłu w ciszy. Zastanawiało mnie cały czas czemu sam nie powie młodej co do niej czuje. To szczyt, żeby przez kogoś dowiadywać się o uczuciach innej osoby! Ciężki los blond loczka, który ma zbyt dobre serce aby odmawiać. Sandra byłą też trochę podobna do mnie z tym wyjątkiem, iż ma stanowczy charakter w niektórych sytuacjach niż ja, ale bywały również wyjątki. Kątem oka zauważyłem, że Uncles wpatruje się cały czas w Caine. Darnell obejmował ramieniem siostrę, zaś Ephraim szturchał ją ciągle palcem. Westchnąłem cicho. Po jakimś czasie podszedł do nas Romie z uśmiechem na twarzy. Wyglądał tak jakby miał zamiar kogoś zgwałcić bądź coś podobnego.
- A wam co, panienki? - spytał poruszając zabawnie brwiami.
- Sam jesteś jak panienka - mruknął punk nadal patrząc na Sannie.
Jerome objął mnie ramieniem i pociągnął gdzieś w bok. Stanęliśmy tak by Uncles był przed nami z dwa metry po czym ruszyliśmy do przodu.
- Co mu jest? - spytał mulat po chwili.
- Nic takiego - skłamałem.
- Dziewczyna kopnęła go w klejnoty i do tej pory go bolą?
- Jerome! - Spojrzałem na niego gniewnie.
- Ej! - Skoczył przede mną kładąc dłonie na mych ramionach. - A może się zakochał?
- Skąd tej pomysł? - uniosłem prawą brew ku górze po czym wyminąłem kolegę.
- Nie udawaj, blondyneczko! Po nim to widać. Ten stęskniony wzrok. Takie sprawy facet u faceta wykryje - pstryknął palcami.
- Czy ty czasami nie jesteś zbyt spostrzegawczy?
- Gadaj. Może mam jego zapytać? - uśmiechnął się zadziornie. Widząc moją minę kiwnął głową. - Spowiadaj się.
- Ech, skoro tak chcesz - westchnąłem wywracając oczami. - Zakochał się, ot co.
- Ha, wiedziałem! - klasnął radośnie w dłonie. - A wiesz w kim? Och, głupio pytam - palnął się otwartą dłonią w czoło. - Mów, mów.
- Nie powinienem - speszyłem się nieco.
- Spokojnie, nikomu nie powiem - zadeklarował.
- Jasne, nie powiesz, plotkaro!
- Plotkaro? Ja? Och, przyjaciółeczko, gdzieżbym śmiała! - zachował się jak damulka.
- Zbyt długo cię znam, stary.
- Oj, weź! Nie bądź taki.
- Nie wydusisz tego ze mnie.
- Co mam zrobić żebyś mi uwierzył?
- Zapomnij.
- No weź! - Przyglądał mi się przez dłuższą chwilę. Przerzucił mnie przez ramię i ruszył.
- JEROME! POSTAW MNIE! - krzyknąłem ile sił w płucach.
- Uwaga! Idzie panienka z okienka z różowym welonem!
- A żeby cię szlag!
- Dax, zacna z ciebie panna młoda z wyglądem Barbie - skwitował Beks.
- Jak was walnę!
- Kochanieńki, uspokój się - zachichotała Sannie.
- Przyznam, że nawet ci to pasuje - dodał punk.
- Roman barbarzyńca i księżniczka Daxtanka - parsknął Darnell.
- Wypchajcie się stanikami! - wrzasnąłem. Poczułem, że czerwienię się na twarzy.
- A ty kapciem - rzucił Eph.
- U, jaka groźba - mruknęła rudowłosa.
- Puszczaj! - pisnąłem. Jerome rzucił mnie na chodnik, aż zabolały mnie korzonki a potem całe plecy. - Dzięki, Romie...
- Ależ nie ma za co - zaśmiał się.
- Dax, nic ci nie jest? - podeszła do mnie kuzynka. - Blado wyglądasz...
Spojrzałem uważniej na kuzynkę. Westchnąłem ciężko. Próbowałem usiąść, ale ból pleców i niedelikatności Simeona za bardzo mi doskwierał. Przed oczami migały mi czarne i białe punkciki, zaczęło również kręcić mi się w głowie. Co jak co, ale miałem wrażenie, że za moment zemdleję. Ku mojemu zdziwieniu oraz szczęście za razem po chwili kropeczki zniknęły z mych paczadełek. Ale plecy bolały nadal. Wstałem w końcu chwiejnym krokiem. Sandra objęła mnie w pasie, po jej minie wywnioskowałem, iż strasznie się martwi.
- Spokojnie, wszystko ze mną dobrze - pocieszyłem kuzynkę. - Nie umieram, także spokojnie.
- Nie za dużo tego „spokojnie”? - spytał Rob.
- Oj tam - rudowłosa machnęła drobną dłonią. - Skoro tak twierdzisz, Dax. Ale i tak będę się martwić. Koniec tematu, wracamy do domu. Musisz się położyć i odpocząć. Bez gadania - rzuciła.
- Pani karze, trzeba zrobić. - zażartował Jerome.
- Jerome, nie gadaj tylko bierz blondasa i ruszamy. - powiedział Ephraim stanowczym głosem.
- O, jaka powaga - zaśmiał się mulat. - Nie będziesz mi roz...
- Jerome! - Przerwała mu Sandra, której stanowczość zdziwiła mnie. - Proszę, weź go.
Simeon westchnął i wziął mnie na barana. Jego mina mówiła dość dużo - przede wszystkim to, że jest już wszystkim znudzony i trochę zły. Stwierdziłem to po tym, że żyłka na czole zaczęła mu skakać. Po nim wszystko dało się stwierdzić. Znałem go dość dobrze, aby zauważyć to i owo. Szliśmy wolnym krokiem w stronę naszego domu. Reszta ekipy szła grubo przede mną i Romanem, co w sumie było lepsze.
- Sorry - mruknął.
- Spoko. Ale następnym razem uważaj - sapnąłem.
- Okay.
Przez resztę drogi żaden z nas nie odezwał się ani słowem. Było tylko słychać roześmianego Ephraima i Sannie. Rob również się śmiał, prawie nawet czołgał się po chodniku. Przyznaję, że miło było widzieć Unclesa w takim stanie. Zacząłem zastanawiać się czy będziemy widywać go takiego częściej. Przed oczami przeleciała mi scena gdzie Rob i San są ze sobą szczęśliwi. Jakie to było piękne! Uśmiechnąłem się do siebie mając nadzieję, że coś między nimi jednak będzie. Muszę zacząć obmyślać plan jakby ich tu swatać. Będę musiał wkręcić w to również Jerome'a, tak sądzę, ale wpierw muszę dowiedzieć się co rudowłosa czuje do punka. Bez tego ani rusz z planem zagłady kuchni i palenia biszkoptów.
Weszliśmy do domu. Jerome zaniósł mnie do mojego pokoju i wyszedł bez słowa. Pewnie dalej gryzie go to w kim zakochał się Emuś. Jak będę pewien wszystkiego to na pewno mu powiem o wszystkim, bo przecież będę potrzebował jego pomocy. Może nawet i Epha, chociaż co do tego to nie mam pewności. Po jakiejś godzinie przyszła Sandra z gorącą herbatą oraz stosem kanapek. Uśmiechnęła się ciepło w moją stronę.
- I jak się czujesz? - usiadła na brzegu łóżka.
- Dobrze - odpowiedziałem. Prawdę mówiąc ból pleców mijał mi. - Plecy już nie bolą.
- To bardzo dobrze. Myślałam, że Romie cię połamie.
- Jak widać nie połamał, wyluzka.
- Ach, ty to jesteś mocny.
- Jestem z tego znany.
- Ale... wyglądasz jak banan.
- Może jeszcze ganiam truskawki i gruszki?
- A ja wiem co ty tam robisz w wolnym czasie. - wywróciła oczami.
- Weź się nie zgrywaj.
- Nie zgrywam się. Tylko nabijam.
- Dobra, dobra. Znam cię od kołyski.
- Wyłysiej.
- O, ty!
- Wyłysiej, dziadu! - zaśmiała się radośnie.
- Grabisz sobie - również się zaśmiałem.
- I tak cię kocham, kuzyn - ucałowała mój policzek.
- Ja ciebie też, mała - uśmiechnąłem się. Mam do ciebie takie dziwaczne trochę pytanie. Tylko nie wściekaj się jak je zadam.
- Pewnie, dawaj.
- Więc tak, walnę prosto z mostu. - Nabrałem powietrza do płuc po czym wypuściłem je ze świstem. Spojrzałem na nią. - Kochasz Roberta?
Nie odpowiedziała od razu. Spojrzała w bok jakby myślała, ze wyczytam odpowiedź z jej twarzy. Możliwe, że jej obawy były słuszne, ale chciałem usłyszeć to z jej ust.
- Tak - szepnęła nadal nie podnosząc na mnie wzroku. - Nie wiem jak to się stało, ale kocham go. - Pociągnęła nosem przybliżając się do mnie. Przytuliłem ją. Wiem jednak, że nie mam u niego żadnych szans. Jestem dziwna, do niczego po prostu.
- Wcale taka nie jesteś - pogłaskałem ją po głowie. Masz czasem swoje humorki i w ogóle, ale jesteś kochaną kobitką. Ciepłą i wrażliwą, pełną zalet. Czasem też fochiastą, ale taki twój urok.
- Mówisz tak tylko aby mnie pocieszyć - dźgnęła mnie palcem w żebra.
- Nie, ja również tak o tobie myślę, San. - Usłyszeliśmy męski głos. Oboje spojrzeliśmy w stronę drzwi w których stał Uncles. Podszedł nieco bliżej, a rudowłosa wstała. - Jesteś cudowną i wartościową osobą. Masz czasem te dziwne nastroje, czasem jesteś denerwująca, ale przede wszystkim jesteś sobą. Cokolwiek nie zrobisz jesteś sobą.
- Rob... - głos się jej załamał.
Wolałem się wszystkiemu przyglądać i nie wtrącać się w tę sytuację. Rozpierała mnie duma, że jednak Rob wziął sprawy w swoje ręce, i że nie muszę się do niczego wtrącać.
- Kocham cię, San. - Dotknął policzka dziewczyny, podszedł do niej krok bliżej i pocałował ją. Rudowłosa nie opierała się tylko odwzajemniła jego gest.
- Och, jakie to słodkie - rzuciłem uśmiechnięty. - Więc już nie muszę was swatać.
- Na to wygląda - zachichotała Caine tuląc się do swojego chłopaka.
- Serio, chciałeś nas swatać? - zapytał Rob unosząc brew i rzucając mi dziwne spojrzenie.
- Szczerze? Przeszło mi to przez myśl. - przyznałem bez bicia.
- Pewnie Romana byś do tego wkręcił, co?
- Czytasz mi w myślach? Co, ty Edward Ciullen?! - spytałem i zaśmiałem się głośno.
- Chyba za mocno w łeb dostałeś - mruknęła rozbawiona Sannie.
- Nie mam urazu głowy.
- Tylko pustej bani, przyznaj.
- Bo cię pacnę, Uncles.
- Rob nie wygląda jak mucha.
- Idź ty!
- Procesor mu zwalnia - punk parsknął śmiechem.
- O ty! - Coś mnie tknęło i uniosłem lekko koszulkę do góry.
- Po co pokazujesz pępek, blondi? - Sandra otworzyła szeroko oczy.
- Chcesz pomacać?
- Boże! Dax, fuj! - Kuzynka zasłoniła dłonią usta. - Jesteś obrzydliwy.
- Oj tam.
- No i zabił jednorożca! - oburzył się Ephraim, który wszedł właśnie do pokoju.
- Oj tam - powtórzyłem.
- Kolejny! - Eph wrzasnął. - Jesteś okropny! Jak mogłeś? To takie słodkie zwierzaki.
- Zesrała się bida i płacze - skwitował Robert.
- Jesteście obleśni, wam powiem. - Caine potrząsnęła głową.
- Misiek, jeszcze się nie przyzwyczaiłaś do tego? - Spytał ją punk obejmując ją w talii.
- CZY JA USŁYSZAŁEM „MISIEK”?! - Beks pisnął tak głośno aż miałem wrażenie, że pękły mi bębenki. - TAK! WIEDZIAŁEM, ŻE BĘDZIECIE RAZEM, TAK!
- Weź, wyluzuj młody. - mruknąłem. - Nikt nie jest głuchy.
- Następny, który się domyślał.
- I tak po was było widać, że coś was do siebie ciągnie - dorzuciłem.
- No co? Miłość jest piękna aż do porzygu czasami, ale jest piękna, no. - Ephraim zaczął tańczyć balet. To było bardzo dziwne.
- Pocisnął was. - Przejechałem dłonią po twarzy.
- Założę się, że nie znajdzie dziewczyny - szepnął Rob.
- SŁYSZAŁEM TO!
- Weź, zluzuj głupotę.
- Bo ja ci coś zrobię, Rob!
- Kobiet z okresem się nie bije.
- Chyba w ciąży - poprawiła go Sannie.
- Jeden pies.
- Ach, ta miłość - westchnąłem.
- Miłość tęczą jest! - zapiał Beks.
- Zglanuję cię zaraz - zagroziła Caine.
Zaczęliśmy się przekomarzać, grozić sobie, żartować i popychać się - czyli w sumie nic nowego. W tym domu wszystko jest możliwe. Ale miło, że znowu taki nastrój między nami jest. Od pewnego czasu było tu dość sztywno, a to za sprawą naszych gołąbeczków z granatami. Dobra, trochę przesadziłem z porównaniem.
Mam tylko nadzieję, że od tej chwili wszystko będzie szło tak jak należy. Bez żadnych przeciwności losu i wtykania nosa przez innych. Ale kto to wie...
TAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAK! W końcu rozdział, wiem, że się cieszycie. :3 I jak Wam się podoba? Może być trochę taki nijaki, ale starałam się. Ale, co najważniejsze mi się zdaje, w końcu mamy
R + S = ♥
Miało być dużo Epha, ale coś mi w tym rozdziale nie wyszło. Jedyne co to to, że robił za idiotę. Nie bijcie mnie tylko w razie czego.
Dedykowane Juls und Joan. ;*
Pozdrawiam. :3
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Jestem zaskoczona, że ktos jeszcze pamięta o LXB, kochalam ich w SP, teraz jestem w Liceum, przypomniało mi się o nich, a tutaj nadal aktywny blog o tym zespole. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńhej, informuję, że Twój blog został nominowany do Liebster Awards :)
OdpowiedzUsuńhttp://weird-reverend.blogspot.com/p/bo-tak-chce_11.html
borze jak ja nie ogarniam tego blogspota, nie to co nasz stary onet ;) zrobię ci wiochę na blogu, BO MOGĘ XD
OdpowiedzUsuńteraz będą małe postulaciki
OdpowiedzUsuń(aż się zalogowalam, widzisz\? XD)
OdpowiedzUsuńI postulat:
więcej blond grzywki Daxa, bo się stęskniłam
II więcej Epha, bo... bo tak
OdpowiedzUsuńIII mniej praktyk, bo się zapracujesz na śmierć
OdpowiedzUsuńIV więcej wszystkiego, a mówię tak i żądam, BC I CAN
OdpowiedzUsuńV Pikej KRUL, a skoro nawet PK jest królem, to Dax i Ephincia tym bardziej mogą być :P
OdpowiedzUsuńVI więcej cukru w cukrze, żąda ludność
OdpowiedzUsuńVII więcej psychozy w szoł... tfu, w opowiadaniu
OdpowiedzUsuńVIII (borze, nie jestem już taka zabawna jak kiedyś) więcej imprez i ciągania Epha po podłodze
OdpowiedzUsuńIX więcej miłości do ości
OdpowiedzUsuńX czy tam nowości
OdpowiedzUsuńXI więcej fioletowego, bo jest kul
OdpowiedzUsuńXII więcej odcinków uuuuu
OdpowiedzUsuńzaraz przez ciebie sieroto zacznę znowu pisać o LXB
OdpowiedzUsuńborze Dax i jego grzywka, niepotrzebnie oglądałam zdjęcia w googlach
OdpowiedzUsuńok, kończę spam, czuję się jak jedenastolatka przez cholerne lxb
OdpowiedzUsuńale i tak cię kocham < 3
OdpowiedzUsuńdawaj coś nowego KOBITO! XD
OdpowiedzUsuń*ryk godny kibola na stadionie*
SANDRA! SANDRA! SANDRA!
OdpowiedzUsuńSłyszysz? Jednoosobowa pikieta skanduje Ci pod oknem. :D
ROZDZIAŁ ALBO ŻYCIE!
OdpowiedzUsuńZ czego rozdział odbieram ja, a jak życie to już Eph. Niech on się babrze. XD
NUTELLA DLA NARODU! (I EPHA)
OdpowiedzUsuńLAKIERY DO WŁOSÓW DLA KOBIET! (I DAXA)
OdpowiedzUsuńCZEKOLADA DLA ŚWIATA! (I DLA ROBA, A NIECH UTYJE!)
OdpowiedzUsuńNO I JEST CIASTKO DLA EPHA, NIECH MA. <3 http://dzismamochotena.blox.pl/resource/muffinki_z_nutella_1_Large_Large.JPG
OdpowiedzUsuńSAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAANDRAAAAA, GURU OPOWIADAŃ. :>
OdpowiedzUsuńA IDĘ SE, I TAK NIKT NIE PIKIETUJE ZE MNĄ, DAX BIEGA (DLA ROZRYWKI, JAK TAK MOŻNA?), A EPH JE. NARCIA < 3
OdpowiedzUsuńSANDZIK POPRAW SE BO NAPISAŁAŚ "Po pewnym czasie pobuty" :D
OdpowiedzUsuńJuls.
AAAAAAAA I TA DEDYKACJA, WEŹ BO RYCZĘ </3
OdpowiedzUsuńKOCHAM CIĘ.
J.
przebrnęłam!!!! dfhdskhfjksha za 394073294732, ale dałam radę! :3 no, mega. i podpisuję się pod postulatami. :D
OdpowiedzUsuńNO I KAZALAM JEJ POPRAWIĆ NO I NIE POPRAWILA, NO.
OdpowiedzUsuńCO ZA KRNĄBRNE DZIECKO <3