piątek, 21 stycznia 2011

6. Mój własny honor jest dla mnie ważniejszy.

Muzyka: Nickelback - Too Bad




   Kiedy wsiedliśmy do auta Ivie wtuliła się we mnie jak w poduszkę. Mało tego. Spowodowała tym, że moja łepetyna wylądowała na klatce Romie'ego. Jak dla mnie to było oburzające.
   - Ej, nie za wygodnie? - Odezwał się mulat.
   - Mówisz tak jakbym zrobiła to specjalnie - mruknęłam.
   Spojrzał na mnie unosząc brew po czym zaśmiał się. Westchnęłam tylko, kiedy Vivien pokręciła głową wbijając mi przy tym swoją brodę w brzuch. Darnell i Nye siedzieli cicho, aż mnie to zaczęło drażnić powoli. Po pół godzinie byliśmy w domu, Vivien była w niebo wzięta nie wiadomo z jakiego powodu. Nye od razu po przekroczeniu progu udał się do siebie, Jerome popędził do kuchni. Darnell i ja staliśmy w przedpokoju niczym słupy.
   - Co tak stoicie jak wiatraki w Holandii? - Spytał Eph wyłaniając się z salonu.
   Wraz z Darnellem zmarszczyliśmy brwi. Nie rozśmieszyło nas to wcale a wcale.
   - Głupi tekst Eph, czasem taki jak ty - rzuciłam idąc za Daxem do salonu. Darnell poszedł za mną i usiadł na fotelu.
   - Nie no, chawira to jest niezła - przyznała Ivie.
   Westchnęłam tylko siadając na sofie. Vivien chodziła z jednego końca pokoju do drugiego i gadała trzy po trzy, para piętnaście. Kątem oka zauważyłam, że mój brat przysypia. Najwyraźniej miał dość biadolenia swojej dziewczyny.
   - ... fajnie, prawda Sannie? - Moim oczom ukazała się twarz brunetki. Była rozpromieniona a ja przestałam jej słuchać jakiś czas temu. - Słuchałaś mnie w ogóle?
   - Nie. - odezwałam się bez chwili zastanowienia i rozglądnęłam się dokoła. Była tylko nasza trójka. Westchnęłam. - O czym mówiłaś?
   - Zostaniesz ciocią. - Zrobiłam wielkie oczy.
   Jestem za młoda, aby zostać ciotką!
   - Żartujesz?! - Przyjrzałam jej się uważniej i otworzyłam usta.
   - Nie, ale ci. - położyła palec na swoje usta i przykucnęła. - Chcę o tym powiedzieć twojemu bratu dopiero wieczorem.
   - Wiesz przecież, że nie jest przygotowany... na to. - Uniosłam ręce do sufitu i zamknęłam oczy. - Domyślasz do siebie myśl, iż może się wściec?
   - Nie, ale wiem, że jakoś to zniesie. - Wzruszyła bezwładnie ramionami.
   Puknęłam się palcem w czoło, pokazując jej tym samym, iż jest kompletną wariatką. Po czym wstałam i wyszłam naburmuszona z salonu i ruszyłam w stronę swojego pokoju.
   Nie mogłam uwierzyć własnym uszom. Moja najlepsza przyjaciółka miała urodzić dziecko mojemu bratu a sama nie wiedziała czy on się ucieszy? Ale mógł to... cholera! Przecież Darnell nic nie może. Jasny gwint, co to będzie?
   Weszłam do swojego pokoju trzaskając przy tym drzwiami. Teraz nawet podłoga i muzyka mi nie pomogą. Muszę coś wykombinować, tak być nie może... Chociaż z drugiej strony mogłabym nic z tym nie robić, ale wtedy nie byłabym sobą.
   - Co by tu wymyślić? - przytknęłam palec do brody i wyjrzałam przez okno. Jedyne co przychodziło mi do głowy to to, żeby pogadać z Ivie. Kijam czy pogorszę sprawę, czy nie. Mój własny honor jest dla mnie ważniejszy.
   Tak, jestem największą egoistką w rodzinie odnośnie rodziny. Przyznaję, iż to głupie, ale taka natura.
   - Tak właśnie zrobię. - oznajmiłam na głos pstrykając palcami po czym podrapałam się w skroń. - Cholera, co mi szkodzi!
   - Ale o co chodzi? - Drzwi otworzyły się, a z progu wyłonił się Rob.
   - Czy wy nie umiecie pukać? - Uniosłam brew i pokręciłam głową. - Z resztą nieważne, nie twój interes.
   - Bo powiem Daxowi, że coś kombinujesz. - zmarszczył nos.
   - A mów sobie. I tak nie ma nic gorszego od... - pokręciłam przecząco głową. - Wynocha Rob!
   - Dax! - Wrzasnął za zamkniętymi drzwiami.
   Pokręciłam głową i rozmyślałam dalej.

   Wieczorem wszyscy byli na wpół przytomni. Jakoś mnie to nie dziwiło. Nye'a praktycznie tak jakby go wcale nie było, Jerome przeglądał gazetę playboya. Dax z Robem siedzieli cicho na kanapie oglądając jakąś głupią telenowelę, Ephraim pichcił. Natomiast Vivien siedziała w moim pokoju, Darnell jak zwykle ze słuchawkami w uszach wystukiwał palcami rytm na kolanie.
   Oczywiście ja jak to ja myślałam dalej, ale mój twardziel i tak już pracował na najwolniejszych obrotach co sprawiało, iż byłam bardziej senna niż kiedykolwiek. Jak zwykle leżałam na podłodze przysłuchując się akcji dziejącej się w telenoweli.
   - Czemu nic nie gadacie? - Spytałam senna i ziewnęłam.
   - Bo nie ma co robić. - Odpowiedział Dax i z tego co się domyśliłam wywrócił oczami.
   - Nie! - Wrzasnął Rob podnosząc się gwałtownie z kanapy. - Bo Jerome...
   - Ale co Jerome? - Spojrzałam na niego unosząc brew.
   - Bo Jerome czyta pornosa! - Wydał z siebie zwierzęcy ryk.
   - Ty płaczesz? - Spytał kuzyn po czym spojrzał na kolegę robiąc przy tym wielkie oczy.
   - Nie, tylko pot mi się z oczu leje. - pociągnął nosem.
   - Boże! - Usłyszeliśmy głos Epharima. - Rob jest gejem!
   Wszyscy, prócz Darnella spojrzeliśmy na szatyna po czym zaczęliśmy się śmiać.
   - Uncles gejem? - Jerome'emu oczy wyszły z orbit.
   - Żymła? - Brunet wskazał na siebie pociągając nadal nosem i z poważną miną.
   - Bułkę chcesz? - Zaśmiał się Darnell.
   Uniosłam głowę spoglądając cały czas na wszystkich:
   - Jeśli Robcio jest gejusiem pindusiem to ja jestem Matką Teresą. - Zmarszczyłam brwi i wzruszyłam ramionami.
   - Nie jestem gejem! - Wrzasnął Uncles tupiąc przy tym nogą. - Wbij to do swojej holenderskiej głowy pacanie.
   - Tupanie nogami to kobiety robią, o! - Ephraim nadal przystawał na swoim.
   - Beks, jak ja cię fraglesie dorwę kiedy ci ciasteczka podbiorę to nawet Nye, Dax, a tym bardziej Sannie ci nie pomogą!
   - Rob, zamknij już japę, bo dziewczyny odstraszysz. - mruknęłam beznamiętnie.
   - Dziewczyny?! - Jerome i Robert się ożywili. - Gdzie?
   - Ach, z wami to jak z dziećmi. Zabierzesz im cukierka to płaczą i histeryzują. A gdy się im powie, że dostaną coś lepszego to wszystko wraca do normy. - mlasnęłam.
   - San, za filozofa robisz? - Spytał Jerome stając przede mną.
   - Stwierdzam tylko faktyczny fakt smerfie. - Pstryknęłam palcami i wskazałam na mulata.
   Rob zaczął się brechtać jak nigdy dotąd co sprawiło, aż uśmiechnęłam się do siebie. Dax usiadł z powrotem na kanapie, a obok niego panicz Beks. Jerome natomiast usiadł na mnie co stawiało nas w dwuznacznej sytuacji, ale oczywiście nikt na to nie zareagował. Normalnie Dax powinien już drzeć ten dwój anielski głosik a tu guzik!
   - Ekhem... - odchrząknęłam starając się tym samym zwrócić na siebie uwagę kogokolwiek. Ale oczywiście nic z tego. - Wybacz Jerome, ale czy do jasnej cholery możesz ze mnie zejść?! Jesteś strasznie ciężki...
   Ten zamiast ruszyć te swoje cztery litery zaczął się śmiać. Kątem oka zauważyłam jak Robowi i Ephraimowi rzedną miny, natomiast Dax miał groźny wyraz twarzy, co zapewne zauważył Romie, gdyż przestał się śmiać i zszedł ze mnie, co sprawiło mi wielką ulgę.
   - Ej ty na górze - można powiedzieć, że zwariowałam, gdyż zwróciłam się do Boga. - Od razu mogłeś powiedzieć,  że chcesz mnie do siebie, a nie ja się męczę! - skwitowałam i obróciłam się na brzuch.
   - ... fajny byłby z niej fotel. - Zaśmiał się mulat wychodząc z salonu.
   - Niech cię szlag Romie! - Wrzasnął za nim Rob.
   - Emuś...? - zwróciłam się do niego.
   - Tak?
   - Okres masz?
   - Nie. - spojrzał na mnie dziwnie.
   - Czyli jesteś zazdrosny. - Wyszczerzyłam zęby w ledwo widocznym, bladym uśmiechu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz