niedziela, 12 stycznia 2014
30. Uważaj, bo będziesz miał celibat całuskowy.
Muzyka: Members Of Mayday - Sonic Empire.
Te trzy miesiące minęły tak szybko, że nie wiem nawet kiedy zaczął się grudzień i spadł śnieg w Niemczech. Kiedy wróciłam do Hamburga dwa dni przesiedziałam u Darnella i Knightów. Będąc u nich ten czas dowiedziałam się, że Jezbell i Darnell zostali parą. Mówiąc szczerze to nie zdziwił mnie ten fakt, domyśliłam się, że zakręcą się wokół siebie nawzajem. Urocze! W czasie w którym siedziałam w rodzinnym i słonecznym Miami poznałam miłego chłopaka - Angelusa, jest w moim wieku oraz jest bardzo umięśniony. Okazał się również gejem. Poinformował mnie o tym pierwszego dnia, w którym przyszłam do pracy. Powiedział również, że ma chłopaka imieniem Miles i mieszkają razem. Szybko zaprzyjaźniłam się z nimi. Miles bywał zazdrosny o Angelusa, w szczególności o to, że spędzam z nim cały dzień, ale na szczęście nie zdarzało się to często.
Znajdowałam się właśnie w lexingtońskim domu szykując ciepły posiłek dla Diany i chłopaków. Co jakiś czas wyglądałam przez okno, mając nadzieję, że zobaczę ich z daleka. Następnie spoglądałam na zegarek znajdujący się na moim ręku, aktualnie była 15:27. Z tego co zrozumiałam, gdy rozmawiałam z Ephraimem; powinni być około czwartej lub piątej. Wiadome też jest jak to Beks wysławia się gdy jest podekscytowany. Wczoraj napisał mi wiadomość z telefonu Emusia, że „17 grudnia będzie najszczęśliwszy dla całej naszej paczki!”, domyśliłam się, że bardziej chodziło mu o jego własną osobę. Usłyszałam warknięcie silnika. Uśmiechnęłam się do siebie, skończywszy równocześnie obiad.
- Jak dobrze być w domu! - Po otwarciu drzwi powiedział radośnie Nye. Widząc mnie w kuchni kiwnął głową.
- Nie wierzę, że to powiedziałeś, mięśniaku - wrzasnęła rozbawiona Diana, po czym zachichotała.
- TAK, W KOŃCU W DOMU! - zaświergotał radośnie holender. Dopiero co przekroczył próg, a już go pełno.
- TAAAAAAAAAAAAAAAAAAAK! - Wrzasnął Uncles. Orientacyjnie skierował się do kuchni, objął mnie nad pupą i podniósł. - Witaj, moja piękna - uśmiechnął się szeroko, po czym postawił mnie na podłodze i pocałował. - Tęskniłem za tobą.
- Nie wystarczyło ci, że budziłam cię codziennie? - spytałam unosząc brwi.
- Tylko, że przez laptopa nie da się przytulić albo pocałować - uśmiech błyskawicznie zniknął z jego twarzy. Tak bardzo za tym tęskniłam.
- Uważaj, bo będziesz miał celibat całuskowy - parsknął Jerome.
- Żebyś ty czasem nie miał celibatu - rzucił kuzyn. Był jakiś radośniejszy niż go ostatnio widziałam. - Caine, jak ty wyładniałaś! - Widząc mnie puścił oczko uśmiechając się szeroko.
- Gdzie tam - machnęłam ręką równocześnie chichocząc. - I jak tam w trasie? - spytałam kiedy poszliśmy do kuchni. Zaczęłam nakładać obiad i usiedliśmy.
- Nie no, jak zawsze - odrzekł w końcu Oakley wzruszając ramionami.
- Tumanie! Skąd ma wiedzieć - naskoczył na niego Simeon nabierając jedzenie do ust.
- Weź, bujaj portki - oburzył się Nye. Wstał biorąc talerz do ręki. - Zjem u siebie - raz dwa zniknął nam z oczu.
- Ale wracając - głos zabrała brunetka. - było dobrze. Tancerki dobrze się spisały, za kumplowaliśmy się - przy tych słowach spojrzałam na Roberta. - Szczególnie RoseMary wykazywała się wielkim zapałem jak i miłością do tańca. Wydawało mi się, że reszta robi to tylko dla własnej figury i poznania jakiegoś kolesia co się z nim prześpi.
- Bejbe, ale hejcisz - zaśmiał się Jerome po czum spojrzał na mnie. - Bądź spokojna, ruda niewiasto, twój rycerzyk w rdzawej zbroi nie rozstawał się z telefonem i laptopem Daxa! Na żadną nie spojrzał, prócz Diany, bo by mu oczy wydłubała.
- Mam jej powiedzieć, że rzucaliście maczetą? - Leigh zagroziła widelcem.
- Maczetą? - uniosłam brew. W moim głosie dało się usłyszeć nutkę przerażenia.
- Dokładnie tak - jęknął Eph. - Ale nie bij! Nie mą idealną fryzurę!
- Powiedziałam coś takiego? - spojrzałam na szatyna.
- No, nie - mruknął i dalej zajął się jedzeniem.
- Ciesz się, że kiedy przyłapałam ich z tą maczetą Uncles z tobą rozmawiał, bo bym mu po uszach dała, gdyby była jego - Diana wstała od stołu i odłożyła pusty talerz do zlewu.
- Dobra, to moja! - wyrwał się Romie. - Koniec tematu.
- Oj, Jerome - westchnęła Diana. - Nie ukażę cię za to, ale nie rób tak więcej.
- Dobra - po skończeniu posiłku ulotnił się.
W kuchni zostaliśmy tylko w czwórkę, Diana wyszła z domu. Nastała niezręczna cisza, zwykłam w niej siedzieć całe życie, ale teraz ciekawiło mnie co działo się podczas trasy. Odchrząknęłam.
- Wiecie - zaczął blondasek. Kompletnie nic nie wziął do ust. - chyba się zakochałem.
Spojrzałam zdziwiona na kuzyna mając cichą nadzieję, iż żartuje, zważywszy na to, że dopiero co pochował Laylę. Ephraim zaczął kasłać, a Rob otworzył usta.
- Chcesz abym dedł?! - Ephi pisnął cieniutkim głosem.
- O czym ty mówisz? - spytałam. Naprawdę coś musiało stać się na tej trasie. SZLAG! - A Layla, pamięć o niej?
- Dalej kocham Laylę, i to że nie ma jej już nie oznacza, iż nie mogę być szczęśliwy. Pamiętam o niej - spojrzał na mnie smutnym wzrokiem. Poczułam ukłucie w sercu aż mi się słabo zrobiło. - Wyobraź sobie, że byłem u kresu załamania. Już zacząłem myśleć co ze sobą zrobić by się tak nie czuć. - Zauważyłam w jego oczach łzy. - Ale zebrałem się w sobie aby nie zawieść chłopaków.
- Dax, ja... - Nie wiedziałam co powiedzieć.
Uśmiechnął się ciepło w moim kierunku:
- Skąd mogłaś wiedzieć.
- I tak mi głupio - spojrzałam na swój talerz.
- Wiesz, San? - odezwał się Ephraim. - Rosie to taka fajna laleczka? Normalnie obrazek i perfekcja! Musisz ją poznać. W ogóle zaprosiłem ją na Sylwestra. Macie coś przeciwko? Nie? To dobrze, bo i tak bym tego nie odwołał, hehe - Beks wstał i ruszył w stronę toalety.
- To o nią chodzi? - zapytałam ruchem głowy wskazując kierunek w którym ruszył Beks.
Kuzyn przytaknął ruchem głowy, uśmiechnął się delikatnie. Mimo, że uważałam to za zbyt szybkie zdarzenie jak na krótki cza, to i tak się cieszyłam. Jednak plan Ephinki ujrzał światło dzienne i dobiegł końca. Jedynie co zaczęło mnie zastanawiać to to czy ta dziewczyna odwzajemnia jego uczucia. To mnie tylko martwi, aby znowu nie cierpiał, szczególnie w tak krótkim czasie.
- Rob, a tobie co? - spytałam punka po chwili.
- Nic, nic, zamyśliłem się - odpowiedział spoglądając na mnie nieco zmieszany.
- Na pewno?
- Tak, tak - mruknął po czym dalej zaczął zajadać.
- Uznajmy, że ci wierzę, Uncles - unosząc brew wzruszyłam ramionami.
Wysłał mi tylko buziaka w powietrzu a ja cicho westchnęłam. Spojrzałam na kuzyna a on wywrócił tylko swoimi niebieskimi niczym niebo tęczówkami.
Witam Was mordeczki! ♥ Mam nadzieję, że rozdział, mimo iż krótszy niż poprzednik, podoba się. Może nie było dużo śmiechu, ale przynajmniej... wytworzyłam coś. :D
Buziaczki. ;*
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Jejku, nie mogę uwierzyć, że jest jeszcze ktoś, kto piszę o lxb :D W przypływie wolnej chwili na pewno wezmę się za czytanie :) Też kiedyś tworzyłam, ale moje opowiadania aktualnie siedzą nieruszane gdzieś w głębinach internetu. Aktualnie piszę tylko dla siebie przy napływie weny... Pozdrawiam i na pewno tu wrócę ;) ~Angela.
OdpowiedzUsuń