poniedziałek, 30 grudnia 2013

29. Przyćpałeś nektar z proszku do prania?


Muzyka: Hollywood Undead - Street Dreams.




/ perspektywa Ephraima.

   Po opuszczeniu lotniska staliśmy przy naszym zacnym srebrnym Mercedesie Viano, kierowcą była Diana, która właśnie rozmawiała z Jeromem. Powiem szczerze, iż wydaje mi się, że oni coś razem kręcą, pewnie pączki. Och, och, ale nie zdziwiłbym się.
   To co stało się na tam tej próbie miesiąc temu przeszło echem. Nie zmienia to również faktu, że nadal jestem zły na Romana. Robert się uspokoił, już naburmuszony nie chodzi. Tak jak mnie prosiła Sandra - porozmawiałem z nim i rozwiałem jego obawy.
   - Ephi, w ogóle nieźle dziś wyglądasz - powiedział po dłuższej chwili Jerome, wyczułem nutkę żartu.
   - Przynajmniej lepiej od ciebie.
   - Skromnością nie grzeszysz - zaśmiał się.
   - Wiem. Moja skromność jest po prostu wyjęta z grobowca mumii i co mi na to poradzisz?
   - Ogarnij duszę debilizmu - usłyszałem za sobą głos Emusia.
   - Idź spać - sarknąłem.
   - Mam wyjąć łom?
   - A gdzie ty go niby masz? - spytałem.
   - Nigdy nie wiesz co się dzieje w spodniach Roba - rzucił Dax. - Znaczy znajduje w jego kieszeniach.
   Wszyscy, jak jeden mąż, zaczęliśmy się śmiać jak to na nas przystało, gdy słyszymy coś idiotycznego. Nagle poczułem się... dziwnie. Znaczy, taki trochę bez życia. Ale to chyba było spowodowane tym, że nie ma z nami Sannie. Jej śmiech i specyficzne poczucie nastroju było idealne, a teraz nie będzie tego przez najbliższe trzy miesiące. Co ja pocznę!?
   Wróciliśmy do naszego mieszkania aby spakować się do końca i ruszyć ostatecznie w trasę.

tydzień później, Londyn

   Mieliśmy już dwa koncerty w UK za sobą, a przed nami jeszcze trzy. Brakowało mi całego tego chaosu na koncertach, piszczących fanek i rozdawania autografów. Oczywiście nie zapominajmy o robieniu zdjęć co jest podstawą.
   Ze względu na to, że następny koncert mamy za dwa dni, postanowiliśmy pójść do sklepu po najpotrzebniejsze rzeczy. Akurat z Daxem staliśmy przy regale z kosmetykami typu dezodorant, pianka i lakier do włosów i inne tego typu rzeczy. Blondi właśnie rozmyślał nad pianką do włosów.
   - Ej, jak myślisz, która będzie dobra? - spytał trzymając w obu dłoniach podłużne puszki pod ciśnieniem.
   - Skąd mam wiedzieć? - pisnąłem. - Ty tego hurtowo używasz. Ja tam wolę lakier do włosów.
   O'Callaghan zrobił zamyśloną minę. A co jeśli planuje mnie zabić tymi piankami? Albo zrobić ze mnie Mikołaja? Boże, nie chcę być stary! NIEEEEEEEE! Nie chcę wielkiego brzucha, nie chcę zmarszczek. NIE CHCĘ!
   - Pianko do włosia, ma jedyna ten cię nie używa co dotknęła go łysina. To ty podkręcasz i prostujesz włosy rozwichrzone niczym zboża kłosy na wietrze, niczym grzywa galopującego konia, jak włosy Szwaba jodłującego. Tyś miłością mą, osłoną nawet, kiedy pogoda jest mi słoną.* - powiedział rozczulając się do wszystkich pianek znajdujących się przed nim. Chyba dalej jest załamany po stracie Layli. Przydałaby się Sannie, od razu ustawiłaby go do pionu. - A tobie co, Ephraim? - spojrzał na mnie i westchnął teatralnie.
   - Nic - speszyłem się. - Zastanawiam się tylko czy pod twoją blond kopułą wszystko ok.
   - Ależ oczywiście, skąd ten pomysł?
   - Nic, nic - machnąłem dłonią. - Chodźmy lepiej, bo Diana nas zabije za zwłokę.
   - Nie staj w gacie - nagle zza regału wyłonił się Jerome cały w skowronkach.
   - Przyćpałeś nektar z proszku do prania? - zamrugałem zdziwiony.
   - Nie, bzykałem pszczołę z Dosią.
   - Co! - krzyknąłem.
   - To proszek do prania, idioto - westchnął Romie kręcąc równocześnie głową.
   - Sam jesteś idiotą, cioto - prychnąłem.
   - Ciota się odezwała - sarknął rozbawiony.
   - Pal gumę we wrotkach - rzucił Dax.
   - TO TAK SIĘ DA?! - Wydarliśmy się oboje. Jerome prawie by popchnął regał na mnie i blondasa.
   O'Callaghan wzniósł bezradnie ręce ku sufitowi na znak poddania się sługom Bożym. Zaczął również mamrotać coś pod nosem.

następnego dnia, Londyn

   - RoseMary, ty mały elfie, wracaj z moją maczetą! - wrzasnął Jerome, za jedną z tancerek, które densią z nami podczas trasy.
   Znajdowaliśmy się właśnie na sali gimnastycznej, gdzie Dax świrował jak był kupę lat młodszy. Tak, ma sto lat i tak, nie był z nikim nigdy w łóżku. No, chyba że dla żartu. Kiedyś opowiadał, że obudził się w łóżku z Beyonce, oczywiście byli w ciuchach. A nie! Chwila, to mi się śniło trzy dni temu. Kurcze, żeby mieć taką sklerozę? Nie do pomyślenia! Co się ze mną dzieje?!
   - A się bujaj! - Wrzasnęła Rosie chowając się za mną. - Było nie rzucać!
   - Bo ci klapsa dam! - zagroził jej Simeon zbliżając się do nas.
   - Chyba ja tobie maczetą, zią - mlasnęła.
   - Uważaj, bo ci cycków braknie - wyszczerzył zęby w złośliwym uśmiechu.
   - No, chyba tobie - sarknęła, na co Romie machnął ręką i poszedł znęcać się nad Nyem.
   Nie wiedzieć dlaczego takie zachowanie RoseMary zaczęło mnie śmieszyć. CO ZA TEMPERAMENT! Będzie moją bff, moim trampkiem na palcu lewej ręki! Dax będzie trampkiem na prawej i będą się kochać! Pomyślałem o tym aby ich zeswatać. Może to źle, bo Dax w tej czarnej otchłani żałoby kiśnie. Ale postanowiłem, że powinien się kimś zainteresować i nie myśleć o tej jakże niefortunnej stracie społeczeństwa jaką była Layla.
   Rosie stanęła przede mną rzucając maczetę Romiego w kąt. Uśmiechnęła się do mnie przyjaźnie, Mimo, iż widzimy się już tyle czasu dopiero teraz przyjrzałem się jej uważnie. Jasnobrązowe, długie włosy sięgające do wcięć w talii, pełne i kuszące usta, niebieskie niczym niebo letnią porą oczy. Biust też niczego sobie, więc nie dziwię się, że Jerome tak się do niej szczerzy. Idealne wcięcia w talii, aż zazdroszczę jej figury! Na nadgarstku miała wytatuowanego ptaka, wyglądał jak prawdziwy. Zaś na palcach miała „Rock City”. Na pierwszy rzut oka wygląda na spokojną. Ach, te pozory! Tak naprawdę miała coś z rebela Lecza, tylko bardziej seksowniejszego niż on.
   - Co mi się tak przyglądasz?
   - A nic, nic. Podziwiam twą urodę.
   - Czyżbyś mi schlebiał, kocie? - uniosła brew ku górze nadal uśmiechając się.
   - Tak - przytaknąłem.
   - Jeśli myślisz, że masz szanse to muszę cię rozczarować - westchnęła teatralnie.
   - Nie, skądże! - Błyskawicznie zaprzeczyłem po czym umilkłem. Właśnie zatrzasnęły się drzwi i dało się usłyszeć stukanie szpilek po parkiecie. Diana wyglądała dziś olśniewająco, do tego miała odsłonięte ramiona eksponując tym swoje liczne tatuaże. - Cześć, Diana! - przywitałem się z nią serdecznie, jak na mnie przystało.
   - Cześć, ludzie - odpowiedziała patrząc na ekran telefonu komórkowego.
   Nastała chwila krępującej ciszy. Tak naprawdę powinniśmy trenować układ, a tak na serio to gówno robimy. Diana po chwili rozejrzała się po pomieszczeniu i zrobiła poważną minę:
   - Czemu nic nie robicie?
   - No bo... - zacząłem.
   - Gdzie Dax? Gdzie Kash? I w ogóle co tu robi ten nóż?
   - Leży - powiedziała RoseMary. - No, chyba że wolisz aby stał bądź pływał.
   Leigh zlustrowała dziewczynę wzrokiem po czym uśmiechnęła się.
   - Jeśli chodzi o Roba, to widziałam go w szatni jak rozmawiał z jakąś Sannie - powiedziała Candace, jedna z tancerek.
   - ROZMAWIA Z SAN I MI O TYM NIE POWIEDZIAŁ?! NO CO ZA AMERYKAŃSTA ŚWINIA! - wrzasnąłem rozpaczliwie. - CHCĘ DO SAN, NIE DAJĘ RADYYYYYYYYYYYYYYYY.
   - Weź nie dramatyzuj - mlasnęła z przekąsem Susan, bliźniaczka Candace, również tancerka.
   - Ephraim, wiem, że tęsknisz za Sandrą i w sumie nie tylko ty, ale proszę, dotrwaj do momentu, gdzy będziecie mieli czas dla siebie to z nią pogadasz - powiedziała Diana, spokojnym lecz stanowczym tonem. - Proszę, idź po Unclesa bym mu włosów nie wyrwała. A ciebie, Rosie, proszę abyś poszukała Daxa.
   RoseMary wzruszyła ramionami po czym wyszła z sali. Zmarszczyłem brwi. Chwila moment, czy Dianie nie chodzi po głowie to samo co mnie? O, Szatanie, chyba tak! O matko, kocham ją za tę telepatię. Jak Speedy Gonzalez ruszyłem do Szatni. Robcio dalej rozmawiał z Sandrą. Uwiesiłem się na jego szyi i cmoknąłem w policzek.
   - Cześć, gołąbki - wyszczerzyłem się.
   - Ephi, co tobie?! - Robert wyglądał na zmieszanego.
   - Nic, stęskniłem się - powiedziałem. - Oczywiście za Sannie w szczególności.
   - Też za tobą tęsknię, Ephinko, ale nie musisz wieszać się na moim chłopaku - odezwała się rozbawiona rudowłosa.
   - Nie uwodzę go! - pisnąłem.
   - Powiedziała żebyś się na mnie nie uwieszał, chodaku - westchnął punk.
   - San, słyszałaś?! Wyzwał mnie! WYZWAŁ!
   - Zażartował tylko - westchnęła. - W ogóle co tobie?
   - Usycham z tęsknoty za tak zajebistą osobą jaką jesteś ty - prawie krzyknąłem Unclesowi do ucha. - A dopiero tydzień minął.
   - Właśnie, a ty robisz drakę o MOJĄ dziewczynę - wtrącił Robertito.
   - Podziel się nią! - załkałem. - Znaczy, no...
   - Czasem wątpię w twoją seksualność, stary.
   - Ja w twoją też - kiwnąłem głową.
   - Dobra, chłopaki, kończę już. Szósta rano, a ja nie przespałam ani godziny, trzymajcie się i pozdrówcie wszystkich - pożegnała się Caine i rozłączyła.
   - To co ona robiła? - spytałem.
   - Budziła mnie - westchnął Uncles zamykając laptopa.
   - Aaa, to dlatego tak szybko wstałeś - kiwnąłem porozumiewawczo głową.
   - Budzi lepiej niż placki Romiego.
   Wychodząc z szatni kątem oka zauważyliśmy Daxa i RoseMary - rozmawiających. Nie ujawnialiśmy się. Po chwili weszli na salę gimnastyczną a następnie my. Ustawiliśmy się wszyscy na swoich miejscach następnie Diana włączyła muzykę.

dwa miesiące później, Paryż

   Koncerty w UK były udane. To były najlepsze dwa tygodnie, które tam spędziliśmy od początku istnienia. Potem mieliśmy tydzień wolnego, więc postanowiłem wcielić mój plan w życie. Wszyscy zbliżyliśmy się do siebie z tancerkami i Dianą.
   Odwiedziliśmy też moją rodzinną Holandię, udało mi się zobaczyć rodziców jak i moją siostrzenicę - Aishę. Taka się słodka zrobiła, że ja nie mogę! Odwiedziliśmy też Belgię, która znajdowała się na naszej liście trasowej, również Polska się na niej znajdowała - przyjęli nas bardzo miło. Teraz przyszedł czas na Paryż. Tu każdy zna Daxa i jak go widzą to szczają na chodniki. Czekały nas tylko dwa koncerty w tym pięknym kraju, potem wracamy do Niemiec. I w końcu do domu!
   Zauważyłem również, że moje, do wyswatania, gołąbki zaczynają się zbliżać do siebie. Raz podsłuchałem jak rozmawiali o nowej choreografii do naszej nowej piosenki. Czemu mam takie wrażenie, że między nimi coś zaczyna być?
   Właśnie rozmawiałem przez Skype Daxa z Sannie. Opowiedziałem jej o wszystkim.
   - Oszalałeś czy ktoś ci hery wsypał jak spałeś? - skwitowała gdy powiedziałem jej o moim pomyśle.
   - Nie chcesz by był szczęśliwy.
   - Chcę, ale niech robi wszystko swoim tempem, a nie mu narzucasz.
   - Ale...
   - Eph - westchnęła. - Daj mu się w pełni pogodzić z utratą Layli - uśmiechnęła się blado. - Wiem, że chcesz dobrze, ale nie ingeruj za bardzo.
   - Dobra - kiwnąłem głową, poddając się. Nie odezwaliśmy się dłuższą chwilę. - Poznałaś tam, kogoś/
   - Wiesz, ogólnie postanowiłam pójść do pracy na ten czas pobycia tu, aby do was wrócić - powiedziała. - Poznałam miłego chłopaka, Angelusa. Ma nawet uroczego chłopaka.
   - Poznałaś gejów?!
   - Tak - zaśmiała się wesoło. - Ale spokojnie, jesteś moim ulubionym gejusiem - wytknęła język.
   - To dobrze, bo już się bałem.
   - Nie masz czego. Rob też.
   - Czyżby okres mu się spóźniał?
   - Jego spytaj. A tak na serio, to myśli, że już nie wrócę.
   - Głuptasek - pokręciłem głową.
   - Z zodiakalnym bliźniakiem nie zawsze się dogadasz.
   - I kto to mówi - zaśmiałem się.

trzy tygodnie później, Berlin

   Czas spędzony w trasie minął szybciej niż by mi się zdawało. I nawet śnieg już spadł! Nie ma to jak grudzień. Candace, Susan, Amy, Katy i RoseMary to naprawdę utalentowane tancerki, szczególnie Rosie. Została pomocnicą Blondiny odnośnie choreografii.
   Diana  Jerome również nieco się do siebie zbliżyli, ale bez zmian zostało to, iż się kłócą. Kto się czubi, ten się lubi.
   Zostały nam do zagrania dwa ostatnie koncerty - w Berlinie i Hamburgu. Już nie mogę się doczekać aż wrócę do domu i fizycznie od wszystkiego odpocznę. Muszę się zrelaksować, koniecznie. Bez dwóch zdań.
   - Nie mogę się doczekać kiedy wbiję do mojego pokoju - jęknąłem.
   - Jeszcze trochę - powiedział Oakley. W sumie mało co mówił w ciągu całej trasy.
   - Pewnie jak Emuś zobaczy rudą, to ją z radochy udusi - zaśmiał się Jerome trzymając się za brzuch.
   - Ha, ha, śmiechłem krwią - burknął punk.
   - A, właśnie, San już wraca do Hamburga - zakomunikował Dax. - Zatrzyma się u Darnella, bo ktoś nie dał jej kluczy - wymownie wbił wzrok w Unclesa.
   - Byłem zasmucony rozłąką! - usprawiedliwił się.
   - Żartowałem, po prostu stęskniła się za bratem - blondas wytknął język.
   - TY SZATAŃSKI BLONDASIE!


* wierszyk autorstwa Path. AVE TOBIE.



Awww, i macie kolejny rozdział! Myślałam, że skończę go dopiero jutro, ale jest już dziś. >D Ostatni w tym roku. XD Ach, dziękuję Wam za uwagę w tym roku, odnośnie czytania.
Dedykowane wszystkim, także każdy jest zaszczycony. ♥
Kocham Was, no i udanego Nowego Roku, już za wczasu. :3

1 komentarz:

  1. Jestem zaszczycona w takim razie.

    To były najszybsze 3 miesiące w moim życiu ;)

    Juls

    OdpowiedzUsuń