sobota, 14 września 2013

25. Cóż to za cudny rudowłosy pączek?

Muzyka: Harlem Hooligans ft. Dax O'Callaghan - Messed Up.



   - Tak - westchnął siadając w fotelu. - Ale...
   - No co? - spytaliśmy z Unclesem w tym samym czasie.
   - KONCERTUJEMY!
   Z Robertem spojrzeliśmy po sobie, po czym na Blondinę i jak jeden mąż powiedzieliśmy:
   - COOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOO?!
   O'Callaghan uśmiechnął się tylko w naszą stronę. Ten jego zawadiacki uśmieszek, jak ja go czasem nienawidziłam za to. Przeczuwałam w kościach, że coś knuje.
   - Ależ to co usłyszeliście - zaśmiał się. Ruchem głowy poprawił swoją grzywkę. - Nasza była już menadżerka postanowiła pójść na emeryturę i przekazała nas swojej znajomej. - wytłumaczył. - No i ona za jakiś czas zamieszka z nami. Zorganizuje kilka koncertów i w ogóle. A my musimy zająć się próbami. - dokończył.
   Kątem oka zauważyłam, że Uncles załamał się na samą myśl, ale zauważyłam też iskierkę w jego tęczówkach. Cieszył się, tylko nie wiedziałam z którego faktu - nowej domowniczki czy prób. Punk spojrzał na mnie swoimi zielonymi oczyma (uwierzcie, że gdyby to był właściwy moment to bym fangirlowała do nich) jak mały szczeniaczek. Nadal byłam poważna, nieco również zażenowana. A właśnie chciałam się pytać czemu nie koncertują, cóż...
   - Jak to, zamieszka z nami? - spytałam kuzyna.
   - No, normalnie - wzruszyła ramionami. - Zamieszka, pozna nas i w ogóle.
   - I ty to mówisz tak spokojnie? - spytał Uncles unosząc brew.
   - No co? - uniósł brwi do góry.
   - Wiesz co to będzie jak Romie się dowie?
   - E tam, ona go utemperuje. Zobaczycie - Dax machnął lekkomyślnie dłonią.
   Serio, czy ktoś mu coś zrobił czy za dużo na słońcu przebywał?
   - W ogóle Layla do mnie dzwoniła - powiedział po chwili Robert.
   - Kto? - spojrzałam gniewnie na swojego chłopaka.
   - Sannie, przecież ci o niej mówiłem - uśmiechnął się do mnie kuzyn. Coś mi świtało, ale również nie do końca. - I co chciała?
   - Przyjeżdża do nas na kilka dni. Stęskniła się za tobą, lovelasku blondasku - zaśmiał się punk, a ja mu zawtórowałam. Naprawdę, rozbroiło mnie to na maksa.
   - Ha, ha, koń by się uśmiał, wiesz? - zironizował O'Callaghan. - Kiedy dokładnie ma przyjechać?
   Usłyszeliśmy otwierające się drzwi frontowe i stukanie obcasów. Zdziwiłam się, przecież nikt kto nosił obcasy tu nie wchodził. Bez pukania tym bardziej. W korytarzu stanęła blondynka średniego wzrostu, no, można powiedzieć, że była gdzieś mojego. Ale ona w obcasach była wyższa, wiadome.
   - Cześć, misiu! - przywitała Daxa i poleciała od razu do niego prawie łamiąc obcas. Przytuliła mocno O'Callaghana. - Nie wiesz jak za tobą tęskniłam!
   - Tak, ja za tobą też - uśmiechnął się do niej szeroko.
   Mnie osobiście ten uśmiech jakoś nie wskazywał na to aby się cieszył jej wizytą. Coś mi tu nie pasuje, zdecydowanie.
   - Siemasz, Kash - zwróciła się do punka. Zauważyłam, że w jej oczach zatańczyły iskierki. No ładnie, co jeszcze mnie dziś zaskoczy? Może już zacznę zbierać manatki, hm? - Co tam? - spojrzała na mnie. - Cóż to za cudny rudowłosy pączek?
   Pączek? Czy ona porównała mnie do... pączka? P-Ą-C-Z-K-A?! Aaaaa, schowam się chyba pod biurkiem.
   - To moja kuzynka, Sandra - zaczął kuzyn.
   - A moja dziewczyna - dodał Uncles obejmując mnie w talii. Uśmiechnął się dumnie z tego faktu.
   W ogóle co to miało być?
   Spojrzawszy na punka spod byka fuknęłam cicho. Kątem oka zauważyłam, iż kuzyn patrzy w naszą stronę kręcąc równocześnie głową. Wydawało mi się, że oznaczało to abym czasem nie wybuchła, mogło również oznaczać, iż dawał jakiś znak Robertowi. Mimo wszystko i tak roznosiło mnie od środka. Layla uśmiechała się cały czas, jakby ktoś do kącików ust przykleił jej przeźroczystą taśmę. Nie wiem czemu, ale wkurzała mnie samą swoją osobą, swoją czakrą i kurcze nie wiem czym jeszcze. Wywróciwszy oczami wyrwałam się z objęć punka i ruszyłam do swojego pokoju.
   Znalazłszy się w pokoju od razu rzuciłam się na łóżko. Wtuliłam twarz w poduszkę starając się opanować nerwy, które z niewiadomego mi powodu zaczęły mi puszczać. W czasie spędzonym w moich czterech ścianach Dax próbował ze mną rozmawiać, ale go zbyłam. O dziwo Robert ani razu do mnie nie przyleciał.

   Późnym wieczorem wyszłam z pokoju i udałam się do kuchni w celu skonsumowania czegoś. Mój żołądek, którego czasem nazywałam Charlie dawał o sobie znać już kilka godzin. Wchodząc już do kuchni usłyszałam śmiechy i krzyki dochodzące z salonu. Widać, że świetnie się bawią. Wywróciwszy oczami zmierzyłam w stronę lodówki z której wyjęłam sałatkę jarzynową. Usłyszałam otwierające się drzwi frontowe, westchnęłam cicho. Jakoś nie obchodziło mnie kto to mógł być.
   - Serio, to było niezłe. - Usłyszałam zbliżający się głos mojego brata. Był z nim również Nickolas. Zmarszczyłam czoło.
   - I to jeszcze jak - zaśmiał się Knight. Odchyliwszy głowę w moją stronę uśmiechnął się. - Cześć, Sannie.
   - Cześć, Nick - uśmiechnęłam się przyjaźnie nadal wbijając widelec w sałatkę.
   - Co tam tak wesoło? - spytał Darnell siadając obok mnie, Nickolas również usiadł.
   - Przyjechała dziewczyna czy tam żona Daxa, nie pamiętam, i się tam bawią w najlepsze - wzruszyłam beznamiętnie ramionami.
   - Kto? - zamrugał zdziwiony brat.
   - Layla.
   - Aaaa - kiwnął głową na znak, iż zrozumiał.
   Chyba za dużo był na dworze.
   - Jak wam dzień minął? - spytałam po dłuższej chwili.
   - Całkiem dobrze - przyznał Darnell z szerokim uśmiechem na twarzy.
   - Przywalał się do Jezbell - parsknął Nickolas opierając głowę na dłoni.
   - Darnell? - spojrzałam na brata nieco zdziwiona. Uśmiechnęłam się równocześnie ciesząc. - To świetnie!
   - O co wam chodzi? - spojrzał na mnie z wyrzutem.
   - Cieszę się po prostu, że zainteresowałeś się dziewczyną, która jest całkiem fajna - kiwnęłam głową.
   - Na dodatek moją siostrą - skwitował Knight po czym zaśmiał się.
   - Oby tak dalej - puściłam oczko w jego kierunku.
   - Dobra - kiwnął głową robiąc poważną minę. - Serio, zaczynam ją lubić coraz bardziej.
   - To się nazywa początek zauroczenia - przyznał Nick.
   - Nie schrzań tego - zagroziłam mu widelcem. - Inaczej od nas dostaniesz w ciry. - Poruszywszy zabawnie brwiami objęłam ramieniem Knighta.
   - I to jeszcze jakie - szatyn poruszył głową uśmiechając się zawadiacko.
   - Boję się was - jęknął Darnell.
   - Jak za dawnych dobrych czasów - Knight zaśmiał się po czym ucałował mój policzek.
   Speszyłam się. Wzrok wbiłam w sałatkę równocześnie zabierając rękę z kolegi. Chociaż w sumie powinnam powiedzieć „przyjaciel”, ale jakoś nie czułam tej więzi. Po tamtym pocałunku nie potrafiłam, ba, nawet nie pomyślałam o nim jak o „przyjacielu”, tylko koledze. Tylko i wyłącznie. Fakt faktem był dla mnie ważny, ale wtedy gdy byłam nastolatką, teraz zaś jestem już dużo starsza. Poza tym i tak miałam przed oczami widok i jego, i Vivien. Nie wiem co razem robili, ale zdenerwowało mnie to.
   - Wybaczcie, muszę już iść. - Zostawiłam widelec w sałatce, której i tak nie ruszyłam, wstałam i poszłam do siebie.

   Siedziałam po ciemku słuchając muzyki. Starałam się dzięki temu wyczyścić mój umysł. Ale mimo wszystko i tak myślałam o tym co zaszło między mną a Nickiem za nim jeszcze związałam się z Robertem. I rozmyślałam też o tym sztucznym uśmiechu tej całej pustej Layli.
   Otworzyły się drzwi mojego pokoju, a światło od razu podrażniło moje oczy. Z trudem spojrzałam w tamtą stronę, musiałam zmrużyć oczy.
   - Wszystko dobrze? - Osobnik włączył stojącą nieopodal drzwi lapę. Był to Robert.
   - Tak - mruknęłam. - Czego chcesz?
   - Martwiłem się - podszedł bliżej mnie. - Kochanie, co jest?
   - Nic - ponownie mruknęłam. - Zawsze musi coś być?
   - Dziwnie się zachowujesz odkąd Layla przyjechała.
   - A jak mam się zachowywać? - wzruszyłam ramionami. - Nie znam jej. Nie przypadła mi do gustu, więc nie mam zamiaru jej poznawać.
   - Mogłabyś spróbować.
   - Podziękuję, postoję - westchnęłam. - Po tym jak nazwała mnie „rudowłosy pączek” tym bardziej nie chcę.
   - Musisz przyznać, że to było zabawne - zachichotał. Od razu spiorunowałam go wzrokiem. - No co?
   - Mam wrażenie, że coś między wami jest, było, whatever... - Machnęłam na punka ręką. Nie miałam za specjalnie ochoty z nim rozmawiać.
   - Czy ty czasem nie jesteś zazdrosna? - uniósł brew wysuwając dolną wargę do przodu. - Moja piękność jest zazdrosna.
   - Daj spokój...
   - Widzę to przecież - podszedł bliżej mnie i objął.
   Pewnie musiało to dziwnie wyglądać - ja sobie siedzę, a mój chłopak nade mną stoi i tuli z wypiętym tyłkiem. Przydałby się Jerome, od razu by go zdzielił.
   - Przecież widziałam jak na ciebie patrzyła.
   - Sannie, zazdrośniku mój - odkleił się ode mnie aby spojrzeć mi w oczy. - Po co mi ona, skoro mam ciebie, co?
   - Jesteś facetem a równocześnie piosenkarzem, więc...
   - Po pierwsze nie jestem Romiem - uśmiechnął się przyjaźnie. - Poza tym i tak kocham tylko ciebie. - pocałował mnie.
   Po jego słowach mi ulżyło, ale nie na tyle by nie myśleć o tym zajściu z Laylą. Może i byłam zazdrosna, ale przeczucia zawsze biorą nade mną górę.
   - Co ja z tobą czasem mam - ucałował mnie w czubek głowy.
   Odwróciwszy się zaczął iść w stronę wyjścia. Szybko złapałam go za nadgarstek. Spojrzał na mnie zdziwiony.
   - Co jest? - cofnął się parę kroków.
   - Chcę pogadać - szepnęłam.
   Bez słowa przysiadł na podłodze, na przeciwko mnie.
   - Chciałabym ci o czymś powiedzieć - westchnęłam. - Może to mieć małe znaczenie, ale jakoś nie mogę tego trzymać w sobie.
   - Weź, zaczynam martwić się bardziej.
   Wyraz twarzy Emusia nawet na to wskazywał. Położył rękę na moim kolanie. Przełknęłam ślinę.
   - Chodzi o to, że... - Spojrzałam na niego. Nie wiedziałam jak zareaguje o ile w ogóle, ale musiałam mu to powiedzieć. - To było jakoś pół roku temu, coś takiego. W każdym bądź razie... - Zrobiłam pauzę aby nabrać powietrza. - Całowałam się z Nickolasem. Wtedy nawet nie byłam pewna swoich uczuć i... A poza tym to on zaczął.
   Przyjrzałam się chłopakowi - żadnych emocji. Po jakimś czasie uśmiechnął się tylko:
   - Sandra, to co zrobiłaś dużo, dużo wcześniej nie ma dla mnie znaczenia. Całowaliście się kiedy nie byliśmy pewni siebie nawzajem, więc nie ma sprawy - uśmiechnął się szerzej po czym wstał i przytulił mnie.
   Nie spodziewałam się, że tak może zareagować. Nie ma to dla niego znaczenia, naprawdę?
   - Ale... jesteś pewien, że to nic?
   - Oczywiście - pocałował mnie delikatnie. - Nie myśl o tym.
   - Postaram się - wymamrotałam. Fakt faktem ulżyło mi kiedy mu o tym powiedziałam. - Po prostu... Chciałam też żebyś wiedział, że ten pocałunek z nim nic dla mnie nie znaczył.
   - Ale pewnie rozważałaś jego osobę.
   - Tak - przyznałam smutno. - Ale ty z tym tatuażem wyskoczyłeś...
   - I zniszczyłem ci figurkę - skrzywił się lekko spoglądając na mnie spod wymalowanych rzęs.
   - O tym już zapomniałam, ale dzięki za przypomnienie - spojrzałam na niego z lekkim wyrzutem po czym zaśmiałam się.
   - Przecież przeprosiłem - mruknął wysuwając dolną wargę do przodu.
   - Wiem, wybaczyłam - uśmiechnęłam się do niego ciepło. - W sumie też zabrałeś koszulkę Daxa.
   - Ciii, i tak jej nie lubił - zaśmiał się.
   - Kocham cię, wiesz? - mruknęłam.
   - Też cię kocham. - Pogładził dłonią mój policzek, uśmiechał się przy tym zawadiacko. - I już nie myśl o tym co zaszło między tobą a Nickiem, to naprawdę nie ma znaczenia.
   - Dobrze - uśmiechnęłam się.
   - Idziesz do nas czy zostajesz? - zapytał po chwili.
   - Zostanę - westchnęłam. - A ty?
   - Bez ciebie nie ma zabawy - uśmiechnął się.
   - Ale do tej pory jakoś się bawiłeś - uniosłam brew.
   - Wydaje ci się.
   - Neeee.
   - Chcesz wiedzieć co robiłem?
   - Proszę.
   - Siedziałem w fotelu i się nudziłem zastanawiając co się z tobą dzieje.
   - Ooou - zachichotałam. - Wierzę.
   - Kiedy wpadki Darnell z Nickiem to stwierdziłem, że nie mam innego wyjścia muszę przyjść. - Objął mnie ramieniem. Był tak przyjemnie ciepły.
   - SAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAN! - Usłyszeliśmy głos Ephraima. Oboje westchnęliśmy ciężko.
   Dawno go nie widziałam.
   - A temu co? - szepnęłam cicho do Roba.
   - Nie wiem.
   - Saaaaaaaaaaaaan! - Beks ponownie mnie zawołał.
   - Co?
   - Paaaaaaaaaatrz! - wparował do mojego pokoju.
   Odchyliłam głowę na bok aby spojrzeć na chłopaka. To co zobaczyłam przeraziło mnie...


Tak, wiem, jestem podła kończąc rozdział w takim momencie (zrobiłam to drugi raz w ciągu tych trzech lat! XD). Mam nadzieję, że mnie nie zabijecie za to co się działo i za to, iż tak mało jest co po niektórych osób. Tyle z mojej strony. Trzymajcie się ciepło. ;*

2 komentarze:

  1. NO KURDE, SAN, JAK MOGŁAŚ PRZERWAĆ W TAKIM MOMENCIE? XD JAK MAM ŻYĆ. NIE ZASNĘ. ;-;

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie lubię tej blondi mendi, jak można nazwać San pączkiem? No jak? Dax też jakoś nie zachwycony. Robert i San tacy fajni xD Chcę więcej!

    OdpowiedzUsuń